sobota, 10 marca 2007

tradycję trzeba podtrzymywać

była sobie kobieta, która wyszła poza schematy, zrozumiała swoją wartość,
ma 54 lata, promienną twarz, charyzmę, trochę tlących się ideałów z przed lat,
ale dużo więcej nowych, a wśród nich ten najważniejszy...
własne szczęście:)
mieszka
z córką, którą rozpieszczała ale idąc po rozum do głowy uodparnia ją na zły świat pokazując jego...uroki:)
z mężem pijakiem, który kiedyś tak się napił, że chciał mi uszy obciąć:)
nadal pije i jest takim czymś, co łazi po tym świecie nie wiadomo po co,
z matką (i dziadziusiem alzheimerem),
a wszystko w m2,
ale to dodaje jej sił, mobilizuje do działania,
właśnie kończy kurs na prawo jazdy na nowych zasadach,
niedawno skończyła dyplomowe studia, a miała tylko studium uprawniające do pracy w sanepidzie,
zmaga się z wykrytym rakiem... który tak diametralnie zmienił jej światopogląd

...i ma faceta, dla mnie taka obślizgła ryba z niego, ale w tych sprawach się nie dyskutuje, to dla niej musiał mieć to coś, nie ważne, że on też ma żonę i dzieci, jakoś się tam im dzieje od spotkania do spotkania,

tak właśnie życie mija,

aj silne te babki w mojej rodzinie, tylko dlaczego faceci do dupy, wszyscy bez wyjątku, no może poza moim chrzestnym...pracoholikiem, który zawsze potrafił rozbawić mnie do rozpuku, perfekcjonista,

temperamencik mam po nim, fatalizm po moim ojcu, upór po mamie, kulawą moralność po chrzestnej, która w młodości z miłości do księdza wyjechała za nim do Francji, a teraz realistka konsekwentna... co tu kryć, silna jak jasny gwint:)

no, a ja, jaka będę?

Brak komentarzy: