środa, 14 marca 2007

to chyba od tego słońca...

biegam biegam i jeszcze raz biegam,
na obiad jadłam chrupki :)
nie ma to jak truć się orzechowymi kulkami,
patrzę na mężczyzn, wpatruję się w ich tyłki, okropne, co ze mną się dzieje,
kiedyś patrzyłam na oczy:) a teraz w... pośladki, sposób chodzenia, bycia, musi płynąć, jak fala, silna pewna siebie fala, silne uda, pewne siebie uda,
w oczach dopatruję się tylko prawdy,
albo kłamstwa.. nic więcej,
nie szukam uroku,
stałam w kolejce takowy pan przede mną,
schrupała bym:) ale pod warunkiem,
bo wyobraźnia kogoś innego mi podsuwa:)
czar jest w całości,
w gestach słowach myślach pragnieniach, tam jest mrowienie po karku, ciepłe nadgarstki, miękkie kolana,
w spontaniczności w głosie w szaleństwie przemyślanym, rozważnym
w szaleństwie wysublimowanym,
takcie i jego braku,
takie pomyślenie było, że jeśli to byłby on, a bym go nie poznała
i tak byśmy się minęli gdzieś w gąszczu własnego zaganiania
zajęć, kontraktów, nauki, wszystkiego co naszymi przywrami
i bym tak stała za nim w kolejce i moje myśli i tak uciekały by w jego kierunku, a on by tylko spojrzał i zniknął, bo pewny siebie mężczyzna nie szuka okazji, okazja sama przychodzi,
nie byłabym okazją,
nie, bo poszła bym w swoją zaganianą stronę, i tyle z tej bajki by było.

Brak komentarzy: