poniedziałek, 26 marca 2007

Ewangelia

Była sobie taka bajka:
- nie no, błagam,
co Ty w ogóle o mnie wiesz!
czy to takie dziwne że cholernie się bałam?
czy to naprawdę takie dziwne?
nie mów co ja myślę, co myślałam, bo mylisz się,
cholernie się mylisz!
Spójrz na mnie, przypatrz mi się...

(ironiczny śmiech) i tak nic nie wyczytasz, bo nikt nie umie czytać mnie, tą sztukę opanowałam do perfekcji, ludzie uciekają do problemów, nie chcą nikogo prowadzić za rękę, właśnie po to mi ta umiejętność, by ludzie nie uciekali ode mnie, bo to ja jestem ich ratunkiem,

nikt nie wie jak gotuje się we mnie, jak bardzo jestem niepoczytalna, nie chodzi mi o pieprzone świństewka... nawet nie wiesz o czym mówię, bo ten kto ma choć trochę ludzkiego pierwiastka , ten mnie nie zrozumie. Dobroć, wszystko to... powierzchowność!

Jaki jest Twój stosunek do całej sprawy chyba już wiem, sam mi go przedstawiłeś wkładając to wszystko w moje usta, wszystkie te słowa w re:pielęgnacji..

tak, chyba już wszystko doskonale rozumiem! - kobieta podniosła w tym momencie głowę i spojrzała w oczy chłopca co siedział obok.

- jest taki test niedokończonych zdań bonetta, beneta, czy jak go się tam pisze, że kiedy go wypełniasz, przekształca się Twoje słowo, od ....on zrobił, potem ... to zrobiło, tak nieokreślenie, potem nawet sęe nie zorientujesz a będziesz pisał o sobie, o swoich własnych uczuciach i twoim postrzeganiu krzywdy... będziesz mówił... JA -chłopiec nawet nie drgnął, twarz jego skierowana była w stronę kobiety. Wzrok wyglądał jak u nieboszczyka który nic już nie czuje, zawieszony w przestrzeni, pytający ale i tak mętny.

- co robisz? - zapytała przerywając ciąg myśli.
- nic, ja tylko próbuje Ciebie zrozumieć...
- wiesz że to jest nie możliwe?
- wiem
wiem bo do póki sama siebie nie zrozumiesz nic z tego nie będzie
- więc ...?
- powiedz tylko mi co naprawdę czułaś
- powiem,
ciebie, bezradność Twoją, zagubienie
- i dobrze Ci z tym było?
- tak, bo byłeś prawdziwy, a nie taki jak nakazywał Twój plan.
- a jaki miałem plan?
- ty mi powiedz..
-dobrze,
mój plan był idealny!
- a ja go zburzyłam?
- tak, ale teraz to nie ma znaczenia
- bo nie przeskoczysz tej twojej krzywdy?
- bo już nic nie czuje.
- jak to?
- stałem się taki jak ty!
- przytul mnie a zrozumiesz co jest we mnie w moim uciekaniu od Ciebie, a jednocześnie rozpaczliwym poszukiwaniu..
- nigdy już więcej
- odchodzisz?
- tak
- nie odchodź...

Zapadła cisza, światła zgasły. Aniołowie się radują, bo stary porządek nie został zburzony. Świat stoi jak stał i nic się nie dzieje.

Wierni zgromadzili się na mszy, jakie było ich zdziwienie, gdy na uśmiechniętej twarzy kobiety z obrazu pojawiły się łzy.

W głuszy dało się słyszeć coś tylko, jak słowa: ale nikt nie rozumiał ich treści.

Brak komentarzy: