piątek, 16 lutego 2007

a ja tak bardzo chciałam być śmieszna...

wyobraź sobie taką sytuację,
odnalazłeś swą świętość,
a nie możesz jej dosięgnąć,
palą Cie policzki,
serce wali jak szalone,
a Ty stoisz spokojnie i się jej przyglądasz,
bo nieskalana jest niczym,
prawdziwa jak nic na tej ziemi,
szczera, jedyna w swoim rodzaju,
śmieszny człowiek który oddaje się sercu, co gna za uczuciem, dlatego rady Twoje
tym mądrzejsze są,
śmieszny człowiek, co zatraca się w czymś,
mądra ta ściana ze szkła,taka funkcjonalna, jak funkcjonalne są rękawiczki kiedy mróz
śmieszny człowiek co śni, a nie może planów tworzyć,
bo jak przeskoczy ścianę, tam może kończyć się jego droga,
więc nie jest śmieszny ten,
co racjonalizuje, i ten co zadaje sobie pytania,
ten co zdystansowany stoi przy ścianie
bo wie że świętość nic mu nie zrobi,
może pokazać jej język i będzie też dobrze
bo ta świętość też nie chce przekroczyć tej ściany...
i tak stoją sobie oba stwory po różnych stronach...
ale pod jednym niebem...
specyficznym niebem, gdzie mieszają się ich zapachy...
a świętość to złe słowo może to nie świętość, to tylko ikona,
wewnętrzna ikona
co jest częścią mnie
moje ty szlachetne szkiełko :*

Brak komentarzy: