sobota, 24 lutego 2007

etiologia, dynamika rozwoju osobowości antyspołecznej...

kiedyś bałam się poranków, bo wiedziałam, że przyniosą zimny wieczór
kiedyś otwierałam oczy o świcie gwałtownie by nie karmić się złudzeniami jeszcze palących się snów
kiedyś wierzyłam w idealną miłość
kiedyś wierzyłam w Boga
kiedyś jak tańczyłam wierzyłam że osoba co ze mną tańczy też zanurza sie w moim zatraceniu,
kiedyś wszystko było takie proste bo miało ramy i w tych ramach wszystko mogłam umieścić,
kiedyś lubiłam moje ograniczenia
zaczyna wracać mój głupi ból istnienia i
już jestem malutka, i on mną gardzi, czemu nie umiem z nim rozmawiać, czemu on uważa swoją wyższość nade mną, za to że za bardzo czuję czemu nie widzi swoich ograniczeń i skupia się na mojej śmieszności...!

źle mi

tylu ludzi jest do koła mnie
tylu kochanych życzliwych ludzi,
ale czemu jestem sama,
i on też czuje się sam, i widzę to i słyszę jego krzyk do mnie i
bunt
przeciw mnie,
bo on też nie umie ze mną rozmawiać...
to nie tylko moja wina-słyszysz!
zakazuje Ci mnie tylko winić za wszystko i
jednym wyrazem zniszczyć moje coś co próbuję stworzyć jednym wyrazem..
"głupia!!!"
łatwo jest znienawidzić ale przebaczyć ciężko
wiem że jutro zafundujesz mi za to co mówię piekło
ale muszę to powiedzieć,
nie wiń mnie tylko,
nie rób ze mnie idiotki
ja jestem
ja łatwo nie wybaczam
zwłaszcza jeżeli coś wcześniej kosztowało mnie wysiłek

boli oj boli mocno mnie boli
nie chce o tym myśleć
on też nie chce , aż znów się rzuci z pięściami
słodkich beztroskich milutkich słodziutkich snów wszystkim życzę
raz zniosłam, drugi raz też
ale za ten trzeci
uderzę z potrójną mocą
za wszystko
i powiem uf
choć wszyscy się mnie wyrzekną
ale będę wolna od własnej złości
tego co gnije we mnie..

Brak komentarzy: