wtorek, 27 lutego 2007

rozkosz

jaki mały zasób słów...
ktoś mówił że słodsze jak tona cukru
jak laska wanilii umazana miodem

będę pięknem, świątynią jak długo takie Twoje postrzeganie będzie
stanę czysta anielska niepokalana,
ciało wytarzane w wilgotnej ziemi pachnącej życiem i młodą trawą
we włosach kołtuny myśli, powplatane gałęzie
na twarzy rozkosz
bo żywię się rozkoszą Twoją,ona mym istnieniem
płonę
będę unosić się w powietrzu tym bardziej
...że zaraz przyjdzie świt że oddychać mogę drzewem sandałowym
że prawda jest prawdą i że będę musiała z nią żyć!
tym bardziej że
Ty płyniesz jak ja, unosisz się na tafli jeziora
płonę
spijam Cię rozlaną kroplą z blatu kuchennego,
zlizuję z liści jak płacze niebo, jak niebo się śmieje,
wdycham Cię aż do małego palca u stopy
snujesz nić i ja mam jej początek
Ty koniec ściskasz aż do odrętwienia palców
jak mam czuć i pragnąć? ktoś by powiedział, skoro co dzień w niej zanurzana jestem,to po co mi więcej..
ale czym ta rozkosz bez odczuwania,
Tyś tym odczuwaniem
zrozum
im bardziej popękana ziemia pod Twoimi stopami, im dłuższą drogę przeszedłeś, im więcej mogę wyczytać z Ciebie tym ciekawsza księga, tym lepiej mi z Tobą,
nie chce ciemnego pokoju, zgaszonego światła...albo chce ...po to by przeżywać wieczność czekając do porannego blasku

to czego się wstydzisz, w oczach moich jest skarbem, to czego się boisz już dawno jest we mnie jest mną i Tobą... jest nami
przywieram do zimnej ściany
gładzę ja dłońmi, bo palą
bo Ty stoisz za mną
nie jestem już na tym świecie, i nigdy nie będę
dziękuję za te parę chwil
zapomniałam jak wyglądają docienie szarości

sobota, 24 lutego 2007

etiologia, dynamika rozwoju osobowości antyspołecznej...

kiedyś bałam się poranków, bo wiedziałam, że przyniosą zimny wieczór
kiedyś otwierałam oczy o świcie gwałtownie by nie karmić się złudzeniami jeszcze palących się snów
kiedyś wierzyłam w idealną miłość
kiedyś wierzyłam w Boga
kiedyś jak tańczyłam wierzyłam że osoba co ze mną tańczy też zanurza sie w moim zatraceniu,
kiedyś wszystko było takie proste bo miało ramy i w tych ramach wszystko mogłam umieścić,
kiedyś lubiłam moje ograniczenia
zaczyna wracać mój głupi ból istnienia i
już jestem malutka, i on mną gardzi, czemu nie umiem z nim rozmawiać, czemu on uważa swoją wyższość nade mną, za to że za bardzo czuję czemu nie widzi swoich ograniczeń i skupia się na mojej śmieszności...!

źle mi

tylu ludzi jest do koła mnie
tylu kochanych życzliwych ludzi,
ale czemu jestem sama,
i on też czuje się sam, i widzę to i słyszę jego krzyk do mnie i
bunt
przeciw mnie,
bo on też nie umie ze mną rozmawiać...
to nie tylko moja wina-słyszysz!
zakazuje Ci mnie tylko winić za wszystko i
jednym wyrazem zniszczyć moje coś co próbuję stworzyć jednym wyrazem..
"głupia!!!"
łatwo jest znienawidzić ale przebaczyć ciężko
wiem że jutro zafundujesz mi za to co mówię piekło
ale muszę to powiedzieć,
nie wiń mnie tylko,
nie rób ze mnie idiotki
ja jestem
ja łatwo nie wybaczam
zwłaszcza jeżeli coś wcześniej kosztowało mnie wysiłek

boli oj boli mocno mnie boli
nie chce o tym myśleć
on też nie chce , aż znów się rzuci z pięściami
słodkich beztroskich milutkich słodziutkich snów wszystkim życzę
raz zniosłam, drugi raz też
ale za ten trzeci
uderzę z potrójną mocą
za wszystko
i powiem uf
choć wszyscy się mnie wyrzekną
ale będę wolna od własnej złości
tego co gnije we mnie..

czwartek, 22 lutego 2007

smak spełnienia... na jak długo?

nic nie jest ważne
nikt nie jest ważny gdy widzisz zapatrzenie swoje w kimś,
choćby góry tobie ktoś dawał,
choćby rzucał pod nogi płatki róż,
ty i tak podziękujesz i powiesz
- nie trzeba było, ale muszę już iść...
bo zapatrzona jesteś,
choćby emanował ktoś słodyczą i pięknem i może nawet był buntownikiem jaki kiedyś nakręcał twoje popapranie,
to dla ciebie i tak stanie się obojętny,
bo zapatrzona jesteś
i dobrze ci z nim
i wracasz jak pies wierny
do tego
u kogo odkryłaś serce co bije tym samym rytmem co twoje
choć melodia różny ma smak
bliski tobie jak nikt inny
i wiesz że mu nikt nigdy już nie dorówna...
potem tylko wnukom powiesz, że był taki ktoś, istniał, śmiał się i płakał,
pożądał i śnił
powiesz, że był
i żeby wierzyły w siłę przeznaczenia,
i w to, że życie jest
fajne...

środa, 21 lutego 2007

intuicja rzecz nabyta

Zastanawiam się czasem co potrafi zmienić człowieka,
znałam kogoś kto kipiał życiem mimo, że bliżej mu niż dalej do końca ziemskiej drogi było,
choć teraz wątpię i w to, że jakaś inna droga jeszcze nas czeka,
i ten człowiek każdego dnia zmieniał się, gasł, a ja patrzyłam jak przestaje się w nim tlić cokolwiek, poza goryczą i nienawiścią
patrzyłam..
nie umiałam pocieszyć, zmienić tej myśli, nie wspierałam, ale z szeroko rozdziawioną paszczą wpatrywałam się zimnymi szarymi oczami na jego ból..
szukałam po prostu odpowiedzi,
ktoś kiedyś powiedział, że człowiek umiera dopiero gdy straci nadzieję,
ale czemu ją stracił?
myślałam, że jego słowa mi wyjaśnią,
więc słuchałam słów,
ale nic to nie dało, bo ile w nich jest prawdy?
słuchałam jego oczu,
one nie umiały kłamać,
ale nie dawały odpowiedzi, krzyczały tylko że boli,
słuchałam innych, ale inni mają dziwną skłonność do szufladkowania, do upraszczania
więc ogłuchłam na ich szept,
posłuchałam wreszcie siebie,
dopiero mogłam pomóc, ale zanim to zrozumiałam, ten ktoś zgasł

drugi raz nie popełnię tego samego błędu

niedziela, 18 lutego 2007

bazi nazbierałam, ale brzydkie były

uderza powietrze do głowy...

rano na termometrze w pełnym słońcu 20 stopni,
jeszcze się trochę ogarnąć i wszędzie byle z dala od murów,
ktoś przywiódł mnie wspomnieniami na tamę,
taki też obrałam cel,
kiedyś miejsce schadzek zakazanych miłości,
dziś miejsce niedzielnych wypadów rodzinek z niedużym stażem,
a może to owoce tamtych dni,
o wzroście 50cm..
i oni też przyszli poszukać wspomnień,
oczywiście jeszcze trochę zwykłych turystów z aparatami,
po jednej stronie tafla wody
po drugiej dziura,
a w dziurze dom nauczycielki od fizyki co miała wąsy,
kiedyś ktoś dał jej plastry woskowe do usuwania,
chodziła dwa tygodnie z czerwoną buzią
do rozpuku śmiała się z siebie,
kiedyś poszliśmy całą klasą na wagary wzdłuż jeziora prosto do jej domu,
dała nam kompot z czerwonych porzeczek,
w domu była całkiem inną osobą,
później inaczej patrzyłam na jej
szykanowanie w szkole..
e tam, to było dawno
dziś ostatni dzień laby,
jutro wraca sweet school
nic się nie dzieje, nananana...
patrzyłam na mój ośrodek, domki widoczne w prześwitach drzew...
i tak dziwnie mi się zrobiło,
nie czułam nic,
nie tęskniłam...
the end

opposite

nasza pipidówa dorobiła się wreszcie lokalu z prawdziwego zdarzenia
w budynku gospodarczym, ruin po Gryfexie
największej dumy Gryfowa ery socjalizmu,
kilka pomieszczeń, każde w innym klimacie, od wejścia wita nas podłoga wyłożona żywymi cegłami a dj puszcza muzykę klubową, na gierkowskim biurku,

potem bar, fotele pamiętają solidarność, a stoły duże szpule po materiałach odzieżówki, za to ściany, wykończone po mistrzowsku, nie powstydziłby się ich polski pentagon...właściciel, a raczej dzierżawca Rusek koło 30, a przy nim, Niemiec w bereciku z antenką, co łudząco przypomina Smolenia z jego dużym wąsem, stoją jako barmani i sprzedają piwo po 3zł na które nie mają koncesji i zaprawiają się ziołem, a wszystko w rytm regge

- jak to nie mają - pytam się znajomego
- bo tak to jest, policja o nic nie pyta, bo lubi brać...

Trzecie pomieszczenie, trochę rekreacyjne, trochę na nasiadówkę, piłkarzyki i cztery krzesła, ściany ochlapane farbą..
są jeszcze dwa pokoje
wczoraj w jednym odbywał się "koncert" bębniarzy z okolicznych zrzeszeń
ale pomieszczenie nie przemyślane,
nie ma krzeseł, i zimno...brr nie da się długo ustać
tego ostatniego nie zwiedzałam,
a ludzie co przychodzą...w każdym z pokoi mamy przekrojówkę subkulturową,
nawet jak się nie określisz i tak jesteś swój gość...
sympatyczna atmosfera,
"sympatyczna"...złe słowo, bo znaczyło by że może być, ale to miejsce ma swój urok
hipnotyzuje, jest jak chropowata powierzchnia na zbyt gładkim wycackanym życiu,
razi, prowokuje, pociąga, smakuje
tak
podobało mi się

sobota, 17 lutego 2007

no i jestem smieszna...

od pabu do domu mam 10 minut
pierwsza wyszłam, zostawiając wszystkich rozbawionych współtowarzyszy,
jakiś pies, widzę...
duży
sympatyczny..
- fajny jesteś mój maleńki - powiedziałam do niego, a on postanowił chyba mi dotrzymywać towarzystwa,
szedł grzecznie przy nodze, mijali nas ludzie, on wtedy zostawiał mnie na momencik oszczekał potencjalne zagrożenie piskliwym, ale nie groźnym głosem i wracał,
ludzie tylko się uśmiechali współczując mu jego błazenady,
on dumny z siebie dreptał na tych swoich nie proporcjonalnych łapach
kupa futra z ogonem jak sierp
mówiłam do niego... czym znowu ja wzbudzałam dziwne zainteresowanie
- co ty za jeden jesteś, lubię włóczęgów i to takich pewnych siebie, dlaczego mi ufasz?
czego za mną leziesz?
on nic, merdał ogonem jak szalony,
jestem pod blokiem
- stój tu, rzucę ci coś z okna
za chwilę otwieram lodówkę,
pusto, jakiś plasterek wędliny w woreczku,
otworzyłam okno balkonowe, zimno...
nie ma pieska.

za 2 godziny wrócił Andrzej
- wiesz ten wasz Snikers biega u nas przed blokiem...
- Marcina pies?
- no a znasz jakiegoś innego Snikersa?
Wtedy przebłysk w głowie, no tak, to był Snikers, nie raz już powędrował te 3 kilometry z Wieży do miasta, upodobał sobie bank pko choć pracownicy kijem go wyganiają
biedny pies
a ja blondynka...

eh

a może to opary od lakierów, klejów, farb... powinnam szkodliwe sobie doliczać,
jak przyjdzie wiosna, będę w plenerze działać,
konieczne jest ciepełko,
na cały dzień wyruszę gdzieś gdzie mnie nikt nie znajdzie, wezmę gitarę, i będę ptaki dręczyć

piątek, 16 lutego 2007

...

nie umiesz kłamać...

a ja tak bardzo chciałam być śmieszna...

wyobraź sobie taką sytuację,
odnalazłeś swą świętość,
a nie możesz jej dosięgnąć,
palą Cie policzki,
serce wali jak szalone,
a Ty stoisz spokojnie i się jej przyglądasz,
bo nieskalana jest niczym,
prawdziwa jak nic na tej ziemi,
szczera, jedyna w swoim rodzaju,
śmieszny człowiek który oddaje się sercu, co gna za uczuciem, dlatego rady Twoje
tym mądrzejsze są,
śmieszny człowiek, co zatraca się w czymś,
mądra ta ściana ze szkła,taka funkcjonalna, jak funkcjonalne są rękawiczki kiedy mróz
śmieszny człowiek co śni, a nie może planów tworzyć,
bo jak przeskoczy ścianę, tam może kończyć się jego droga,
więc nie jest śmieszny ten,
co racjonalizuje, i ten co zadaje sobie pytania,
ten co zdystansowany stoi przy ścianie
bo wie że świętość nic mu nie zrobi,
może pokazać jej język i będzie też dobrze
bo ta świętość też nie chce przekroczyć tej ściany...
i tak stoją sobie oba stwory po różnych stronach...
ale pod jednym niebem...
specyficznym niebem, gdzie mieszają się ich zapachy...
a świętość to złe słowo może to nie świętość, to tylko ikona,
wewnętrzna ikona
co jest częścią mnie
moje ty szlachetne szkiełko :*

wtorek, 13 lutego 2007

a więc co mi ten dzień przyniósł...

do niedawna myślałam, że jak stanę w takiej sytuacji, jak dziś
skulę się w kłębek i zapłaczę,
mała bezsilna, bo kontra cały świat,
a On i tak nie będzie mnie chciał zrozumieć

A Ty gdybym stała się dla Ciebie codziennością, też uciekałbyś ode mnie jak od zarazy,
w szukanie ideałów w kimś innym, bliskości z kimś innym, kopnął byś mnie w tyłek...
gdybym była tylko Twoja
gdybym, żyła tylko dla Ciebie...
można kota zagłaskać, a człowieka przytłoczyć

wiec już prawie nogi powykręcały się jak w łonie matki,
na łzy zaczęło się zbierać
..a tu nagle przebłysk
o nie!!!
z jakiej to okazji mam się użalać nad złym losem,
skoro on jest taki cieplutki...
jak to ktoś śpiewał... małe wielkie nieszczęścia, potrzebne do szczęścia:)
a ja bym dodała, małe głupoty i duże ograniczenie horyzontu ...
by odkryć swą siłę... wreszcie:)
wiem że nie jestem sama, że jest ktoś
taki "mały" ktoś:), co po prostu jest
i czuję tą obecność,

jest też ktoś kto wierzy w moją siłę
napisał mi ten ktoś:

"stokroteczko jesteś silna, najcudowniejszym promyczkiem jesteś, bądź po prostu sobą nie zmieniaj się Nie bądź odpowiedzialna za każdego Ty Bądź Sobą!"

- kochana mamcia choć ona czuje się za każdego odpowiedzialna;)

siła mojej niezależności jest w autonomii duszy od potrzeb od serca od rozumu,
ale autonomia zależy od syntezy tych składników...
tak, nic z tego nie rozumiem, ale brzmi mądrze:)

nie dam nikomu siły, którą będzie czerpał z mojego płaczu,
...wyrzekam się łez, chyba że ze śmiechu, czy wzruszenia
(autor zastrzega sobie prawo do zmian w tekście;))

życzę wszystkim żeby nigdy nie pokładali całego swojego życia w drugiej osobie...
nie warto!

ps. siła jest w nas samych i sami odpowiadamy tylko za swoje życie!!!
(no chyba że chowamy dzieci do 12 roku życia... Piaget wyjaśni)

poniedziałek, 12 lutego 2007

mój pierwszy raz...

Lubań
W poczekalni jakaś kobieta 100 kg żywej wagi, 60 na karku,
i jeszcze młoda dziewczyna, obok stoi mały chłopczyk -Patryczku, Patryczku, ciągle mówiła do niego, po korytarzu tatuś przemierzał drogę patrząc się na swoje buty...czekają na coś ważnego, na co ?może ona znów jest w ciąży.
Z gabinetu wychodzi starsza pani z uśmiechem od ucha do ucha, stanęła koło wieszaka popatrzyła na małego, on ucieszony odwrócił się do ściany
kobieta, złapała w pasie spódnice zrobioną z czerwonego filcu i podciągnęła pod pachy
potem schyliła się i uszczypnięciem złapała rajtuzy w kostkach, przesuwając palce po spuchniętych nogach aż poczuła komfort. Uśmiech nie znikał z jej twarzy..
- następny może wejść- powoli próbowała się wygramolić z krzesła tęga pani, zniknęła za drzwiami.
Za chwilę dobiegały odgłosy jakiejś ssawki..
prychnęłam śmiechem,
za mną dziewczyna..
"Biedny pan doktor" -pomyślałam.
Patryczek rozochocony wpatrywał się we mnie i śmiał się
zaciekawiony tatuś podszedł do niego,
- co tam mały, podoba ci się pani? podrywacz z ciebie rośnie - a ja tylko patrzyłam jak mama zaciska pięści.
Mały się niczym nie przejął, śmiał się dalej, zalotnie mrugając ślipkami,
Zrobiłam się czerwona jak burak , patrzyłam na małego,
..myślałam, że nie chce mieć dzieci,
nie chce być za nie odpowiedzialna,
dzięki Ci Panie za tabletki.
Tato złapał małego za nos, mały mu oddał,
on złapał go za nogę,
mały mu oddał,
on za ucho,
mały oddał piąchę w nos,
tata wydarł się na niego:
- co robisz, nie wolno!
mama:
- Patryczku co żeś zrobił!
Mały nie wie co się dzieje, najpierw mnie biją i szarpią, to ja też i jeszcze za to obrywam...
Tata na palcach wytatuowane w kolejności HWDP,
Znów wszyscy zaczęli się śmiać ...
i było już ok.

Co było potem...
Jelenia,
zdzierstwo, miało być ok 2000 znaków i cena 120
- widzi pani tak jak mówiłam wyszło 2567 znaków cena 165
"wrrrrrrrrr"
- proszę mi rachunek wystawić..
- ale nie będzie pani potrzebny, tu jest pieczątka
- tak, wiem, ale proszę mi wystawić ten rachunek...
Na biurko poleciały druczki, pani tłumacz zacisnęła usta.
- proszę!
- dziękuję... - radośnie wstałam i wyszłam z pokoju,
jej został mały niesmak i.. moje pieniądze...
no cóż

droga do domu...

jestem potworem,
jestem
nie jechałam szybko, bo ograniczenie 50,
pierwsza ciągnęłam korowód aut
mała wioseczka,
małe pobocze
wyjeżdżam z za zakrętu
na środku drogi dwa gołębie, zwolniłam, samochód za mną nie zwalniał,
one nie odlatywały,
jak to? zawsze odlatują
zapatrzone w siebie..piękne
spokojne
nic dla nich się nie liczyło,
odnalazły siebie...
tak, one łączą się na całe życie...
a ja zabrałam ich szanse na płodzenie młodych, wspólne szukanie robaków, budowanie nowego życia razem...
zabiłam!!!
nie odleciały
nawet nie drgnęły
stojąc w swoim zapatrzeniu
jeden wielki huk
ja po hamulcach, straszne,
inne auta też zaczęły hamować,
ktoś palcem pokazywał, że nie wszystko ze mną w porządku, ktoś zatrąbił
i pojechały a ja stałam na poboczu darłam się wniebogłosy, włączyłam awaryjne
"oj kiepsko reaguje na stres"
patrzyłam jak inne auta poprawiają moje dzieło,
docierało powoli do mnie,
zabiłam, pierwszy raz w życiu zabiłam,
w ostatnim czasie dużo rzeczy robię pierwszy raz...
jestem potworem.
Byli ze mną siostra i brat
pokładali się ze śmiechu,
...z mojej reakcji, z tamtych ludzi, tamtym ludziom też było do śmiechu,
tylko nie mnie..
mnie na wymioty się zbierało, w głowie jak uderzenie gongu:
"stały tak...
w tym zapatrzeniu"
stały spokojne ufne szczęśliwe
wolałabym wierzyć, że to był akt samobójczy
ale nie wierze...

a na wieczór biała bielizna i szampan...
nie, założę czarną
mam żałobę...
a może przełożyć to na 14?
muszę się napić...
albo nie, będę się ograniczać,
jak Ci co rzucają palenie...
lubię zapach tytoniu,
lubię jak ciało nim pachnie
nie moje, kogoś,
tak pachniał mój dom,
moi rodzice,
przywykłam,
lubię zapach siarki z odpalanych zapałek,
dusi mnie dym
ale nie zapach po...

niedziela, 11 lutego 2007

zapraszam do pierwszego albumu...świerzutki

Pięknie tutaj,
zawsze inaczej do mnie dociera urok tego miejsca
dziś zapatrzyłam się w góry, a co by było jakby mi to odebrano
Nadchodzą jacyś ludzie, nie odwracam głowy...
udaje zapatrzenie..
-(...)
-was machen wir heute?
-guck mal..
-(...)
-kann ich ihre Hintern ...

uśmiechnęłam się, obaj panowie jacyś zmieszani, ciekawe dlaczego...

sobota, 10 lutego 2007

czarna wstążeczka

nie chce ciszy, nie w takich chwilach,
niech muzyka mi zagra,
niech poczuję cokolwiek
poza tym co mnie dusi,
krótkie jest życie...
za krótkie
malutka jestem,
świat wielki,

po co to było?
żeby otrzeźwieć
dlaczego Jego?
by wiedzieć że dużo jest do stracenia cennego,
najcenniejszego,

był...
teraz pusty fotel pozostał,
za dużo pytań,
za dużo
nie umiem ich nazwać

co jeszcze chciałeś nam powiedzieć,
co szeptały Ci do ucha myśli jak tam leżałeś...
jak bardzo się bałeś
...
ile jeszcze chciałeś zrobić..
kogo wziąć za rękę...
ile opowiedzieć dowcipów
ile łez wywołać z radości,
ciepła twojego rozdać, ile ...

ile będę płakać,
ile myśleć o tobie,
ile w moim sercu powracać będziesz, jak niechciany pies...
jak wyrzuty sumienia
jak najpiękniejsza tęsknota

ile żalu mam do Ciebie Boże, choć już dawno się Ciebie wyrzekłam...
powiedz czy jesteś chociaż...
odezwij się...

Ty zawsze milczysz...
więc szukam Ciebie na ziemi...
znalazłam...
Ty wiesz,
dajesz siebie i zabierasz

dziękuję

nudów kilka mrówkoćwirka...

- cześć, co u ciebie,
- poczekaj, zaraz pogadamy, tylko dokończę film, siadaj sobie,
- mogę zrobić sobie herbatę?
- jasne, jak znajdziesz czystą filiżankę...
- co za film, że nawet oczu nie odrywasz?
- czekaj czekaj co mówiłaś, oj, ciiii, zaraz...
(cisza)
- to co się pytałaś?
a tak, ...tylko mnie kochaj
- ta, i ty oglądasz takie filmy?
- jak ty zrobiłaś sobie rajd przez wszystkie amerikan paje czy powiedziałam ci choć słowo?
- szczerze? tak...
- dobra, ciiiii
(cisza)
- ej siora nie widziałam cię 2 miesiące prawie, już się kończy?
- tak. Zaliczone wszystko?
- tak, jestem mistrzem świata, 20 zaliczeń w sesji
- weź mi powiedz szczerze co będziesz po tym robić..
- wiesz jakie wzięcie na inżynierów...a do tego jeszcze jeżeli chodzi o zarządzanie produkcją, logistykę,proces technologiczny, dziewczyno..
- ale ja się pytam co ty robisz na tych studiach
- sama nie wiem, byłam dobra z matematyki, ale nie wiem co ja tu robię
o nie, nie mogę patrzeć na żubrówkę, co za imprezy,co?
- tak, nie mów że wy nie oblewaliście sesji..
- właśnie dlatego nie mogę patrzeć, rano wszyscy się zmyli a ja musiałam żygowinki zmywać
- no to pięknie się bawicie, a umiar, nie uczyli tego w domu?
- ej, ja tylko dżina z tonikiem cedziłam, reszta mieszała co pod ręką
zawieziesz mnie na Wieże?
- jasne.
Już ciemno, na moście kałuże, a w nich odbija się światło halogenów jakiegoś cwaniaka z naprzeciwka
- ktoś idzie?
- Ula.. czekaj zabierzemy ją
Z naprzeciwka jechały cztery auta. Samochód zatrzymał się na swoim pasie, bo z tyłu nic nie jechało
- Ulaaa...!!
chodź szybciorem !!
Nagle zapanowała cisza.
- do-bry-wieczó-r
- dobry wieczór-odparł przez uchyloną szybę pan mundurowy z tego czwartego samochodu, blokując przeciwny pas.Tymczasem dziewczyna wsiadała do auta.
Jeszcze tylko raz głupi niewinny uśmiech do pana władzy i niby niezręcznie ruszam w drogę, udając głupią, pan policjant zrobił dziwna minę, odprowadzając wzrokiem auto...
- jedzie za nami?
- kurcze wykręca..
- a nie, tylko w dół pojechał...
- to szefu twój intermarche wspomaga słyszałam, coś ziemią z nimi pohandlował,
- no i jeszcze pod biedronkę
- ale sam sobie haczyk zakłada, zbankrutują jego sklepiki...
ale w hurtowni od niego towar będzie schodził..
- no tak, o już na miejscu, no to pa
- hej

- cześć tato co słychać
Zgramolił się z łóżka. W pokoju ciemno, bo spalona instalacja na dole.
- a cześć, o i ty Edyta też jesteś, już wolne w szkole?
- tak
- czemu trzymacie Snikersa w mieszkaniu na górze?
- bo ucieka, ma zagrodę zrobioną, ale co to dla takiego bydlaka, ostatnio z banku go wyganiali, pies wędrownik
- była jakaś poczta dla mnie, bo muszę uciekać
- nie tylko jakieś wyciągi
- ok
a gdzie reszta psów?
- to znaczy ostał się tylko Misiek..
- co? Miśka zdechła? Biedna Misia, męczyła się z tą przepukliną, ale dożyła tyle lat co Żabcia
- 14
- a koty
- to zależy od dnia, ostatnio jak liczyłem, były cztery czarne i jeden bury
a na następny dzień sześć czarnych,
- a może to takie zwidy..
- dobra uciekam,
- cześć
- cześć

A reszta wieczora upłynęła w moim zaczytaniu...
idę spać...

czwartek, 8 lutego 2007

taki sekret..

to jest niesprawiedliwe
niesprawiedliwy jest czas,
który umieszcza wszystko gdzie mu się podoba,
przestrzeń, która granice obstawia,
dzień,bo za długi do Ciebie,
noc, bo nie otula snami
a może to ktoś tam na górze lubi sobie mieszać,
żeby z nudów nie postradać rozumu,
czy Bóg to
czy cień..
czy może nasze dusze zmęczone...

środa, 7 lutego 2007

zostawcie mnie wszyscy w spokoju..

pierwszą kawę piję,
ale tylko z zasady, przynajmniej jedna dziennie...
ręce mi się trzęsą,
czemu tak siebie torturuję,
za małe te moje cztery kąty,
i od ściany do ściany, od okna do sufitu,
po segmencie w kuchni, po wazonie z kamieniami, wzdłuż wanny, po muszli
wszędzie wibruje
wije się, pełza...
gdzie ja jestem?
kim ja jestem?
po co mnie stworzyłeś Boże?
jaki uroiłeś sobie plan,
nie chcę się ujawniać, a co,
przyznaję,
moje zło jest w tym że uważam się za kogoś niezwykłego,
i z drugiej strony gardzę ta myślą, bo mądrze skromnych ludzi stawiam na piedestał
sprzeczne kanały, konflikt, te bodźce silne, ale tamte tak samo,
i nie wiem, te kują po zewnętrznej linii, tamte podtruwają mój ustrój...

...tu moje pomieszanie..
nosi mną, chce zarażać,
chce coś robić, biegać, krzyczeć,
wrzeszczeć, palić moim ogniem,
....spalę Cię,
ukoję zanurzając głowę w jedwabnej poduszce
masując uda, w górę potem w dół skrzydłami anioła
..nie już nie chcę, bo... niezwykła jestem
obrzydliwa, szara, nijaka,
tłumie rozkoszy i pogardy
w tłumie siła,
uciekam, schowam się w dziuple,
jak nie mogę iść na czele szeregów

żarówka 60 w, bolą mnie oczy

....moje cztery ściany
"po lewej stronie łazienka, po prawej stronie kuchenka...

moje ciało murem podzielone...!!!!dziesięć palców na lewą stronę, dziesięć palców na prawą stronę...obserwuję obie strony....!!!"
a ta prawa spuchnięta...

bezpieczne moje cztery ściany,
choć to co w nich, na straty spisane...

wtorek, 6 lutego 2007

ciemny pokój...

zwiędła moja wiosna na oknie,
pomarszczone zgniło-żółte śmieci lecą na podłogę jak zasłaniam rolety
niech jeszcze postoją...
jeszcze widzę ich przedwczorajszą świetność.

.... odżyj proszę Cię,
nie chce być powietrzem Twoim...
a pomyśl, że dopadnie mnie rak,
czy dostanę wylewu, że potrąci mnie samochód
jak będę wychodzić ze sklepu...
spadnie mi na głowę doniczka..
nie oddychaj mną nie ograniczaj świata do mnie,
nie chcę Ciebie skazić moim gorzkim smakiem...
nie buduj świata na mnie ale przy mnie
zapytałam kim dla Ciebie jestem...
przyjaciółką odparłeś, prawdziwą i jedyną...
miłością życia Twego
że beze mnie i Ciebie nie ma...

czemu robi się tak chłodno...

poniedziałek, 5 lutego 2007

rumienie się :)

a może tak znowu się schować...
dziwne uczucie stać nago.
może by tak
pokasować zdjęcia, maile, wszystko, zniknąć...

nie:)
nie ma mowy

przyjemnie mi z Tym uczuciem

głowę wysoko będę trzymać tym bardziej,
...po stokroć chcę żebyś myślał, że jestem silna...
nie lubiłam teorii pana F., choć kwestionować nie śmiem,
wolę takie tam zwykłe sądy o rzeczywistości,

wiarę,że nie ma altruizmu (nie ma!) na świecie, że człowiek marzy o swoim szczęściu (cel istnienia niezależnie czy szczęśliwy jest ktoś kto zadaje sobie pręgi biczem dla odkupienia, czy ten co rano idzie do kościoła pomodlić się do Boga)

wszystko co robimy ma spowodować jedno
to, że poczujemy się szczęśliwi, a w myśl za Dąbrowskim cele wyższe można zaspokoić gdy podstawowe potrzeby są spełnione,
więc podstawowe moje są spełnione i mogę się pogrążyć w szczęściu...
po za celem jest coś takiego jak norma, konwenans, który przyswajamy w procesie uspołecznienia czyli np. dobro i zło...
ale człowiek w obliczu szczęścia (pan F. nazwałby to tak: superego walczy z id...)
ma gdzieś zasady,
dobro? tak, ale tylko dla swego egoizmu..:)

motywacja - stan gotowości człowieka do podjęcia określonego działania, to wzbudzony potrzebą zespół procesów psychicznych i fizjologicznych określający podłoże ludzkich zachowań i ich zmian

(hym, źródło def. wikipedia - żeby nikt o plagiat mnie nie posądził)

nie mam jeszcze recepty na życie
ale pocieszam się, że Ty też nie masz
he ...
:)

niedziela, 4 lutego 2007

zamykam oczy i widzę Cię tak wyraźnie...

Nie ma śniegu, ale w powietrzu czuć dym z kominów wymieszany z przenikliwym chłodem,
tak czuję tą zimę w kościach
nad stawem w parku wszystkie kaczki połączyły się w pary, istna orgia, chyba każdemu zaczyna na głowę siadać,
wina atmosfery, ocieplenia globalnego, tak, wszystko winne tylko nie to co najbliżej...
szła rodzina, mama z wózkiem z tyłu, przodem obojętnie znudzony szedł tatuś dręczony przez 5 latka
- Tato czemu te kaczki się dziobią?
- bo się pokłóciły...
Mały pokiwał głową

Zaraz nadciągnęła druga rodzinka, schemat drogi ten sam, tata przód mama tył, tym chłodem chyba bardziej od nich powiewa...

po dłuższej chwili nadciągnęła para
wreszcie - pomyślałam - chcę zobaczyć ich miłość...
trzymali się pod rękę, zajęci rozmową
wpatrzeni w siebie...
czy odnaleźli się po latach, czy czekali aż dzieci wyfruną z gniazda,
by móc czas poświęcić sobie
oboje około 50... dziwne.
Zawsze obserwowałam pary tak do 38 gdzie jeszcze widziałam takie zapatrzenie, później już nie...
zaraz...
może poznali się w sanatorium, niedawno...
...nie, nie możliwe bo wyglądają jakby byli jednym, myśleli te same myśli czuli te same emocje, to nie mogło trwać krótko (a może?...) kiedy mówi się o bliskości...
bardziej prawdopodobne,
że po prostu odkryli siebie od nowa i zakochali ponownie

czytałam bloga u kogoś nie pamiętam, mąż zdradził żonę z 20
ona czekała, przysięgła sobie, że od nowa go odkryje, że go doceni za wszystko co robi, to jak się stara, jak czas poświęca dla rodziny, że będzie szanować tak jak na to zawsze zasługiwał, jak tylko on wróci...
i on wrócił
i byli szczęśliwi choć ona pamiętała, i on też i towarzyszył im niesmak tamtych dni, więc nigdy nie wracali do tego tematu, tak łatwiej...
a co z 20
śmieć społeczny, niszczyciel rodziny, gad,
potwór, diabeł, nic nie warty człowiek, nawet i nie człowiek, takie zero
...tak,
i może z tym też łatwiej mi
nie, nie łatwiej

tylko czy on nie wraca do niej w myślach,
może i nie wraca,
tylko czy ona nie tęskni,
może nie tęskni

ładnie to ubrali w blogu w słowa...
to był okres jej fascynacji, a on potrzebował się dowartościować

nad stawem zaczął padać deszcz czas wracać do domu...

sobota, 3 lutego 2007

może zacząć od początku?...

jest takie jedno wielkie słowo
oplata mnie, patrzę za okno,w górach chmury...
rozumiem,
będzie dobrze...
akceptuję,
ufam tym bardziej
szanuję ze wszystkich sił,
nic nie chce jak ciepła
mentorze nadziei
etyko
co granice stawiasz w tym że większa Twoja potęga,
im więcej ma jej człowiek w sobie tym niżej czoła chylę teraz w wyjałowionym bycie...
jest dobrze
oczy mi promienieją...
teraz... też możesz ufać mi
...tak myślę,
ale czy znów zaufasz?

ps. nie podoba mi się imię Arleta

cicho...sza

szukam alternatywy lecz drogi brak księżyc się schował w krzakach i cicho siedzi, nie odpowiada jak wołam, dziwna sprawa z tym że wszystko tak bardzo się zmienia, że było, wchodzę patrzę i już nie wróci, choć wołam, choć szukam, ciepło powiewa, a ja stoję w miejscu trochę bezradna, wolę przyszłości szukać niż rozpamiętywać

chcę ciepłej dłoni, oparcia, którego dać nie umiałam, chcę ciszy wymownej
krzyczącej, co rozsądek przegoni
chce tak wiele i stoję w bezruchu
i czekam na
...na szansę
i cicho już będę
cichutko...

piątek, 2 lutego 2007

8.

polecam www.fotolog.com/komix_word ;)

uzdolniona ta nasza młodzież... pod względem treści, formy surowej i zdrowego fatalizmu.