Wesołych Świąt,
ojcu, by się obudził (dziś skoro świt przyjechałam, otworzył mi drzwi nic nie powiedział, a na jego policzkach płynęły łzy, czy to przez wspomnienia, czy tęsknotę za czymś czego nigdy nie było, dopiero teraz jak o tym piszę, jest mi go żal, wtedy, zrobiło mi się niedobrze)
mamie, by się zakochała (ona jest najbardziej zakompleksioną osobą na ziemi, a lata za nią 5 facetów, ale... zawsze ma ale, bo ten 8 lat młodszy, bo tamten kurwiarz, itd itd, co to znaczy jeżeli nie spróbuje, tylko będzie uciekać...)
siostrze, nie wiem jeszcze, ale dziś się dowiem, bo zaraz się z nią widzę
bratu, od egocentryzowania
babci zdrowia
raczkom... znajdźcie ojczyznę, tą swoją
łośkom, dużo dzieci na nowej drodze życia, i żeby P. dorównała teściowej w kuchni;)
A., żeby miał to czego pragnie, unormowanego ciepłego gniazda, i by jego ideały świeciły, jak świecą, lśniły jak lśnią (moje w tym życzenie by to nie odbywało się moim kosztem)
Misiakowi, by już nie szukała, by on był tym, wyborem na 6, bo to, że z odzysku to nawet chyba na plus, ale tylko w tym jednym, osobliwym przypadku,
T., anielicy stróża, tylko takiej równej babki, takiej na trzy typy biznesklasa w opływowych kształtach co i sprząta i gotuje, a w szafie trzyma rogi;)
B., każde wyszczególnienie z osobna:)
sobie:) hym by nie utopili mnie w strumieniu na dyngusa, bym obroniła jeszcze nienapisaną pracę, bym eh, by mama miała rację;)
i by słońce świeciło...
i jeszcze tak banalnym akcentem na koniec... by każdy był szczęśliwy w swoim płaszczu który zakłada i by był on praktyczny, wygodny, przyjemny w dotyku, po prostu
Qualitet...
czwartek, 5 kwietnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz