środa, 4 kwietnia 2007

od dziś zaczynają się powroty...

gotowe, prawie
jeszcze tylko odebrać sfajczony odbiornik tv od nie powiem, ale całkiem całkiem pana naprawiacza rtv,
jeszcze zadzwonić po transport szafy,
pokój jak malowany, mały ale własny ze wszystkimi przymiotami osoby bezdomnej, która odzyskała dach nad głową,
wczoraj zawitałam w domu tylko na obiad i luli,
a dziś mam jeszcze więcej energii, choć nul na dworze,
jutro rodzina w komplecie, a ja mamy nie widziałam od 6 stycznia,
jak to jest,że tęsknie do osoby mi bliskiej, układam pod nią plany działania, a za swoje własne sprawy nie mogę się zabrać, dziwne priorytety sobie stawiam,
odczuwam to jako powinność, z wdzięczności za te kształtowanie mojego tyłka,
ja teraz chcę oddać to co najcenniejsze akurat w tym okresie, mój czas, oddanie, bliskość,
siebie,
jakich wartości nauczyła mnie matka?
że rodzina jest świętością, że brat nie może kłócić się z siostrą, że są rzeczy za które trzeba się poświecić, że nie hedonizm jest prawdziwą drogą do szczęścia,
zaprzecza temu wszystkiemu życie, zaprzecza ze wzmożoną siłą, ale ja nie pozbędę się ideałów które gdzieś we mnie tam głęboko, ale też nie będę umartwiać się i poświęcać po całości, bo efekty idealizacji widzę w oczach mamy, które marnieją z każdym dniem i godziną, tak za te oczy i tylko za te, gotowa jestem poświęcić wszystko.

Brak komentarzy: