środa, 25 kwietnia 2007

trochę tego co było...

za chwilę idę podbijać świat wprawdzie regionalny ale lecę biegnę:)
i dym za mną
sfera uczuć jest dla mnie zbyt bolesnym doświadczeniem, by dalej w niej brnąć,
zapomnieć! wycofać się! zanim mam jeszcze siłę
kiedyś walczyłam jak głupia,
to był właśnie taki wariat, taki, który szedł za sercem,
nie wierze,
prawdą to nie może być,
to wszystko się śni,
muszę więc się obudzić,
nic nie było i nie będzie,
a ja...
a ja mam teraz taką siłę, która wtedy doprowadziła mnie na samo dno, ale za to jak szybko się z tego dna podniosłam,
codziennie dokonujemy wyborów,
nie koniecznie są one słuszne z punktu widzenia pojęć ogólnych, ale z pewnością są zgodne z tym jakim tworem się staliśmy,
a co Ciebie bardziej kształtowało, Twoje serce, czy Twój umysł,
a jeśli serce...witaj w klubie, a jeśli serce i pasywność...wystawiam legitymację członkowską
a jeśli wciąż chodzi za Tobą cień tamtych dni, to jeszcze powiem, że opłaca się składkę, którą jest Twoje dobre samopoczucie, a jak je posiąść... już Ty wiesz najlepiej.

wtorek, 24 kwietnia 2007

moja bajka

i powstał świat,
i wiele zjawisk przedmiotów stworzeń, a wśród nich taka
osobliwa jedność, która się podzieliła na dwa,
i te dwa kawałki rozpierzchły się po świecie
by nadać cel wszelkiemu działaniu
nic jednak nie jest proste
a może jest
nie jednak w uwikłaniu
któryś z tych kawałków ma magnez
ma podstawę
ma prawo...
by znaleźć ten drugi.
nic już nie rozumiem
wiara w bajki przysporzyła mi sporych problemów swego czasu. postawiłam więc na racjonalizm
a czym on jest?
to nie ja,
nie, ja racjonalistka?.. taka pozowana sztuczna racjonalistka,
byk jestem w końcu, nie w mojej naturze racjonalizm,
nie wierze w horoskopy,
ale wierze we wpływ temperatury klimatu i otoczenia na pierwsze spostrzeżenia niemowlęcia
kształtują się wówczas pierwsze struktury poznawcze,
tak więc astrologowie dobrze to wiedzą,
rozumieją zasady i podstawy psychologi rozwojowej,
jak bardzo różni się ktoś kto jest z grudnia z tym kto jest z czerwca:)
jak bardzo podobny jest ktoś kto obserwował jak świat się budzi do życia i ten kto widział jak świat usycha jesienią.
słodki język, słodka mowa, słodkie zrozumienie, słodka jedność,
tak bardzo lubię słodycz,
jej mi potrzeba na zawsze i na wieczność.

niedziela, 22 kwietnia 2007

rano, rano, rano, rano, rano, rano...ran..ra...r... ..........

piękne góry cudne góry słońce, dziś ekstremalne podróże po raz drugi,
nie na zamek lecz na kopalnie,
kwarcu gdzie wąwozy, gdzie dzika strzelnica,
napakowałam kieszenie łuskami po nabojach a potem dawałam na wspólnym wypadzie na szczęście, dziewczynie, co ma jutro egzamin na prawko, chłopakowi co jeszcze trochę nie dorósł, i jeszcze jednej kruszynce, co zaręczyła się rok temu, a ja dziś się o tym dowiedziałam, albo mam tak wielką sklerozę,
piękny dzień, piękne zdjęcia, jutro skoro świt jadę żegnać się z mamą,
potem popłaczę za nią,
jak szybko może światło zgasnąć?
właśnie przebierałam się do snu,
zdjęłam bluzkę , stanik,
zdjęłam...
masakra guzek,
pierwsze co, błagam, nie
szybko odsunęłam rękę,
chwila pauzy, nie nie dociera do mnie,
zaraz już spokojnie druga próba, nie, nie wierzę,
jakaś ściema, jakiś spisek, jak ja mam guzek?,
e tam mama też ma i żyje...................................................
............................................................................:(
boże jak nie wierzę wciąż, to złudzenie, spokojnie, rano sprawdzę, teraz, to tylko sen do rana to jeszcze sen
świeci mi słońce
pięknie jest kolorowo jest, widziałam też tęcze na chmurach... pierwszy raz w życiu,
miałam w lotka jeszcze wygrać, i znaleźć sobie ten domek na wsi, gdzie będę w lnianych kieckach latać, wytresować psy, i jeszcze stworzyć coś dla potomności, by nie zniknąć, jak kurz na wietrze, tak,
czort mnie nie chwyci, póki tego wszystkiego nie dokonam:)

sobota, 21 kwietnia 2007

brrr zimno:)

łoj te moje kości,
zźajana wspięłam się pod górę, oblało mnie potem,
jak zresztą zawsze w tym miejscu,
a potem przewiało, eh teraz łupie tu i tam, dreszcze po mnie biegają, jak w Kingsiezie ludzik po Figurze:)
ale realizuję program: spełniamy marzenia,
takie prozaiczne, takie banalne, a jeśli to marzenia kogoś kto tylko i wyłącznie marzy a jak chce się mu pomóc to zaprze się rękami i nogami w drzwiach i za Chiny nie idzie go wyciągnąć... to tym bardziej dumna jestem z moich dokonań,
ostatnimi czasy babci mojej się zemdlało i wylądowała na ostrym dyżurze,
poszłam w odwiedziny w niebieskich kapciach, uczesałam ją, nakarmiłam, bo właśnie obiadek wozili,
umyłam ręce gdzie musiałam odczekać najpierw 5 minut aż zacznie lecieć kryształowa woda,
nie rozumiem, tłumaczyłam sobie to jakimś pęknięciem rur, czy czymś takim,
co jak co ale w sterylnie czystym szpitalu brunatna woda...hym
to tak jakby w kościele zamiast opłatka podawali obiad i deserek i do popicia połówkę
i w tym szpitalu pomyślałam...o czym ta moja babcia marzyła zanim dopadł ją dziadek Alzheimer... o czym śniła, teraz rozmawia z duchami przez sen, z duchami przeszłości, tzw wspomnieniami, słodkimi i tymi mniej,
następnego dnia babcia chyrla, no to ją załatwili, a osłabiona tylko niby miała być z powodu ciśnienia i miała tylko kroplóweczke na wzmocnienie żyłkami się napić,
serce wali mi jak szalone, pomyślałam, że spokój jest wskazany, ale to wszystko przez akcje propagandową mediów... bo moja myś brzmiała.. kolhydrol podali, nie jest możliwością przecież z dnia na dzień z otępiałego uśmiechniętego rumianego człowieka zmienić się w tak samo otępiałą, ale rybkę która ledwo zipie i ma cały czas otwartą buzię, a do tego kolor skóry....tak wyglądał mój dziadek jak przykrywali go prześcieradłem,
eh, nie, muszę sobie wkręcać, biegiem do pani doktor i najpierw zrypkę ja zapuściłam, a potem dwa razy taką dostałam:)
oczywiście na stopie pełno kulturalnej, bo jakżeby inaczej:)
wypisali babcie,
dziś siedziała już rumiana przy kominku, a ja mogłam pomóc mamie zwiedzać świat;)
w poniedziałek wyjeżdża, do sierpnia, ale ...i tu dobra nowina, przynajmniej dla mnie:)
to ostatni jej wyjazd tam, z pewnościom w tym charakterze,
ten czas poświęciłam jej, a praca jak się nie pisała tak się nie pisze,
a do tego inne naciski i jak tu nie osiwieć:)
ale kto? kto jak nie ja dam sobie rade:)
dziś leczyłam dodatkowo kaca, ten gość nie zna umiaru bo jak się już czepi delikwenta to rozsadza głowę przez cały dzień:)
a ja zapomniałam, że gorzką żołądkowa tylko z popitką i zagrychą nie robi krzywdy:)
więc sączyłam ja przez zęby jak likierek, mniami rozgrzewa gardełko, zwłaszcza jak ktoś jest zmarźluch:) na zimne dni kieliszeczek gorzałeczki, a na upały chłodzący wargi błyszczyk powiększający przez mikrokrążenie usta...takie tam babskie głupoty gadam.
idę luli, bo teraz to już nie z kaca głowa boli, tylko grypeczka się szykuje:)
jak tu spełniać marzenia kiedy nie wie się co tak na prawdę w sercu...
w moim sercu...
nikt nie wie nikt nie zgadnie co w mym sercu siedzi na dnie...to chyba taka piosenka była,
a w mym sercu ...
nie ma nikt takiej nadziei jak ja, takiej wiary w ludzi i cały ten świat...to też chyba taka piosenka;)
nie znoszę czosnku a w zamówionej sałatce nadmiar go podali, wole sos vinegre, ale te wszystkie czosnkowate na grypę ponoć skutkują wyleczeniem, tą wiedzę zawdzięczam właśnie tej mojej bidnej babci co to przyrządzała wywary z czarnego bzu i spirytusiku, syropek z jakiś żółtych kwiatków, syrop z cebuli i cukru:P albo gorące mleko z rozgniecionym czosnkiem i miodem.tak wtedy lubiłam ten smak, teraz brak mi odwagi:) ale co ja tam mogę powiedzieć skoro kiedyś to i surowe jaja podkradałam kurom i wypijałam ich zawartość, teraz brzydzę się jajecznicę zjeść jeżeli nie jest przysmażona do chrupkości:)

czwartek, 19 kwietnia 2007

prawd kilka zaczerpniętych z przeszłości ;)

dlaczego skoro nie używamy cudzych szczoteczek do zębów używamy cudzych narządów płciowych?....
takie pytanie zadała na wykładzie pani doktor,
jak do tej pory na sali był szmer, tak nagle ucichł, tylko ci no niedosłyszeli szeptali... co się stało?
tak - kontynuowała pani od edukacji zdrowotnej,
jeżeli mężczyzna zmienia kobiety jak rękawiczki, jego członek nosi ślady każdej z nich, a dlaczego?
ponieważ wytwarza się odpowiednia flora bakteryjna która ma zapobiegać zarażeniu chorobami, jednakoż nie wszystkie członki posiadają taka zdolność, stąd w religii przyszło na myśl uczonym, że aby zwiększyć przeżywalność należy współżyć z jedną kobietą, podobnie sprawa miała się do czystych rąk, prawą ręką spożywało się posiłki, lewą podcierano tyłki, prawa uznawana była za świętą, błogosławiona, lewa za nieczysta, diabelską, jeśli ktoś zachorował, musiał podcierać tyłek prawą ręką, a dlaczego, a bo złapał pasożyta...
choć niby była to kara boska, tak, w tym momencie połączyła się medycyna, z religią i jeszcze kilkoma dziedzinami nauki.
jeżeli więc chcesz być zdrowa jak ryba używaj swojej szczoteczki, tej którą wybrałaś w sklepie, bo bakterie po przejściach mogą przysporzyć niezłych problemów ;)
eh, tak w mentalności ludzkiej powstał dziwny twór zwany miłością na wieki,
medycyna poszła do przodu, mańkuci się ujawnili, kobiety używają więcej jak jednej szczoteczki, a do tego nie krępuje je stopień zużycia tych szczoteczek...

niedziela, 15 kwietnia 2007

ucieczka w śmierć, rozwiązanie, czy krok w przepaść

wycięli nam las nad jeziorem, widok jak stepy w Peru bo wszystko pokryło się suchą trawą, gdzieniegdzie wysuszoną pierwszym wiosennym słońcem, świerki przemieniły się w poległe olbrzymy,
co z nich będzie, kogo to teraz interesuje, chyba tylko tych, którzy czerpią korzyści materialne ze zjawiska powiązanego tak ściśle ze śmiercią,
kona las
kona dzień,
kona szczęśliwy człowiek, choć o tym nie wie,
kona robak,
tak wszystko swoim rytmem się toczy, choć bardzo dużo od właśnie tego szczęśliwego człowieka zależy jakie będzie jego postrzeganie,
we wspomnianej trzeciej fali tofflera mowa jest o ludziach z żołądkami krowy ,aby zmniejszyć głód na ziemi, mowa o ludziach żołnierzach stworzonych bez sumienia, czysta fantastyka, ale porusza tak ważny problem, jak daleko człowiek jest się gotów posunąć, jak daleko w analizie... my nie umiemy syntetyzować...zarzuca nam autor, my nie potrafimy łączyć faktów, które są tym wszystkim co nas otacza, naszą przyszłością, przyszłością naszych dzieci;) widzimy to co chcą abyśmy dostrzegli specjaliści w pewnych dziedzinach, nie za dużo, by nie doszło do upadku tego na czym stoi gospodarka, na czym stoi zysk,
choć jest to książka z 86 roku uświadamia kilka istotnych kwestii,
widzi rolę informacji, komputerów genetyki i co ważne ekologii, odnawialnych źródeł energii, gospodarowania odpadami.
Dla mnie czysta abstrakcja globalne podejście do problemu,
więc racja, może powinnam nauczyć się patrzeć całościowo na pewne kwestie od efektu cieplarnianego i moje mu zapobieganie, po mój kontakt z drugim człowiekiem w podejściu socjologicznym a nie tu i teraz:)
eh zresztą, tak właśnie robię, i to nie dobrze bo może zakończyć się pewną kategoryzacją:)
ale to już nie ważne
ważne by żyć, smakować to życie, robić to mądrze i nie szkodzić sobie i temu co jest jakimkolwiek składnikiem ekosystemu, by odkryć w sobie pokłady energii, której przecież tak dużo, nie tłumić jej, bo tłumiona agresja, albo lęki, albo siła sprawcza i chęć działania, wg mojej małej teorii również może być małym krokiem do depresji,
żyj z całych sił... jak śpiewa Kiljański:)
wracam do lektur niezdatnych:)
tak mi się przypomniało kiedyś dotarłam do książki pewnego autora który działał pod dyktando komuny, było coś tam o wychowaniu dydaktyce, opracowałam jego metody pod katem przydatności do dzisiejszych realiów, zostałam wyproszona z sali, ale wyszłam z podniesiona głową, absolutnie nie popieram komunizmu, ale co ja mogę zarzucić metodom takim jak coś w rodzaju sejmiku uczniowskiego, albo kształtowania się jednostki przez angażowanie jej na potęgę w działalność prospołeczną, itd,co najlepsze ,że inni profesorowie również wracali do tego autora na innych wykładach, zaznaczając okres w którym on tworzył teorie,
tak z podniesiona głową z sali i pełnym spokojem, ale na korytarzu w ryk, takie to głupie baby są, ręce mi się trzęsły, jak się uspokoiłam, zrozumiałam że nie koniecznie racja jest po stronie tego wyżej ustawionego w hierarchii:)
analiza zajęła mi dwa tygodnie, a synteza z miesiąc, ledwo zaliczyłam przedmiot, ale dzięki Bogu stypendium naukowe dostałam:)

piątek, 13 kwietnia 2007

piątek tygodnia koniec i początek...

w stowarzyszeniu nic się nie wyjaśnia
KRS milczy, więc nawet jeszcze nie mamy osobowości prawnej,
a tu chłopaki chcą filmy kręcić, nie wiem do końca o co im chodzi, pomysł, na przekształcanie pomieszczeń, a wszystko w cyklicznych odcinkach
ale nie takich zwykłych pomieszczeń,
wyszukiwać będą najgorsze rudery, ubierać je w muzykę klubową i grę świateł
i nikt nie dorówna efektom,
ale poszukują uczestników tego dzieła, bo 15 osób w tym pół, to trochę inna parafia.
takie mam wątpliwości czy to się uda,
a ja pogrzebie trochę w konkursach na projekty, może pod ich kontem uda się coś stworzyć:)
i jeszcze dostać dofinansowanie na porządny sprzęt:)
przed blokiem robią chodnik i narzekają na autko,
nie rozumiem czemu akurat fiestuni sie czepili, bo tuż obok stoi jakaś bejka,
takiego, nie pójdę jej przestawić:)
dobra, teraz mam spotkanie z Trzecią falą Tofflera:(,
ciekawe co jeszcze nam dadzą do końca tego semestru..eh, co mnie obchodzi to jak kształtował się przemysł energetyczny, który w chwili obecnej tak na prawdę ustępuje miejsca szybkiej informacji:)
nie wdaję się w szczegóły do póki nie przeczytam do końca, może wtedy zmienię zdanie:)

tak to prawda jestem bardzo...niezdecydowana, ale moje się dokonanie może pójść komuś w pięty...

kto mnie pokocha?
ale koniecznie taką jaka jestem,

jestem dość uroczym stworzeniem,
mam słodkie niebieskie oczka,
jestem zagadką dla tych co mnie poznają,
jestem otwarta kartą dla tych co mnie już znają,
a to w sumie jedna osoba;) choć też nie do końca...
kilo piegów też w moim posiadaniu,
aspiracje na życie,
dobre serce,
wyuzdaną wyobraźnię,
robię błędy ortograficzne,
ech,
co by tu jeszcze,
nie wierzcie w to co piszę,
a co :)
marzy mi się bombonierka,
za kilka dni, już za dni parę, w piękny majowy dzień, choć ponoć wtedy była straszna burza
urodziło się owe stworzenie,
ponoć wyssało wszystkie soki z matki, dlatego wyglądało jak reklama opon;)
rocznik 84, ponoć przeklęty,
i ponoć jakaś chmura z Czarnobyla latała,
czy na prawdę ktoś myśli, że jestem naiwna?
tak zgadza się jestem bo czasem lubię zaufać komuś dla odmiany, jednak za dużo razy się zawiodłam, więc więcej ostrożności niż naiwności we mnie...
więc co jak co okłamać się nie dam,
nienawidzę kłamstwa,
a jeszcze jak ktoś zrobi coś złego i robi ze mnie tą złą,
a jeszcze gorsza opcja jest taka, że ktoś na prawdę tak uważa,
a jeszcze nie jestem taka głupia, nie które rzeczy potrafię wycenić, wartościować,
apropos wartości, takie moje, w serduchu,
tak więc jak ktoś już się zdecyduje to z jego zawartością:(
nie byłam dobra w marketingu
...ale jeszcze mam kupę zaświadczeń, papierków po jakiś kursach, itd, itp, dyplom prawie w ręce, blond włosy,ciepełko,
no ale co z tego, jedynie własnej wartości nie mogę jakoś zawyżyć,
a nikt nie chce takiego uszkodzonego towaru,
więc wycofuję ofertę
idźcie sobie

wtorek, 10 kwietnia 2007

cyniczka

http://www1.speedyshare.com/data/917394506/2945574/
56170954/alicja%20majewska%20-%20Odkryjemy%20milosc%20nieznana.mp3

Odkrywam świat i ludzi nie wiem, wolałam niewypowiedziane słowa, wolałam ciche moje myśli, nieskonfrontowane z prawdą, czy to dobre, że tak mało emocji we mnie teraz, że tak mało biorę do siebie, wszystko i nic, dystans, spokój, stoicki spokój, i cisza w głowie, i milczy serce,
opowiem bajkę, była dziewczyna, widziała wszystko i smakowała wszystko bez dystansu i z nim, i powoli, delektowała się każdą chwilą swojego życia, a teraz jakoś tak po powierzchni płynie, ani jej w głowie zanurzyć się, w całości wskoczyć, zapomnieć o wszystkim, nienawidziła swojego nadodczuwania, a teraz tej płytkości nie mogę strawić, znieść,
tak w ogień wskoczyć i by znów balansować po linie, po przepaści
a jakby tak zniknąć, wyruszyć w podróż,
zacząć od nowa, zacząć od budowania, nie niszcząc,
nie da się, ale może właśnie to dobre wyjście,
jeśli nie teraz to z pewnością skrzywdzę więcej istnień ...
nie wierzę w miłość, taką miłość, jaka wszędzie do koła,
nie wierzę, bo to wszystko właśnie jest tą powierzchnią,
tym czymś nie do przejścia
żyję w świecie tchórzy, a ja w nim na czele...
nie chce w to wierzyć,
ale za to tli się coś co mówi, że
gdzieś tam,
gdzieś
jest

czwartek, 5 kwietnia 2007

przesyłka za pobraniem

Wesołych Świąt,

ojcu, by się obudził (dziś skoro świt przyjechałam, otworzył mi drzwi nic nie powiedział, a na jego policzkach płynęły łzy, czy to przez wspomnienia, czy tęsknotę za czymś czego nigdy nie było, dopiero teraz jak o tym piszę, jest mi go żal, wtedy, zrobiło mi się niedobrze)

mamie, by się zakochała (ona jest najbardziej zakompleksioną osobą na ziemi, a lata za nią 5 facetów, ale... zawsze ma ale, bo ten 8 lat młodszy, bo tamten kurwiarz, itd itd, co to znaczy jeżeli nie spróbuje, tylko będzie uciekać...)

siostrze, nie wiem jeszcze, ale dziś się dowiem, bo zaraz się z nią widzę

bratu, od egocentryzowania

babci zdrowia

raczkom... znajdźcie ojczyznę, tą swoją

łośkom, dużo dzieci na nowej drodze życia, i żeby P. dorównała teściowej w kuchni;)

A., żeby miał to czego pragnie, unormowanego ciepłego gniazda, i by jego ideały świeciły, jak świecą, lśniły jak lśnią (moje w tym życzenie by to nie odbywało się moim kosztem)

Misiakowi, by już nie szukała, by on był tym, wyborem na 6, bo to, że z odzysku to nawet chyba na plus, ale tylko w tym jednym, osobliwym przypadku,

T., anielicy stróża, tylko takiej równej babki, takiej na trzy typy biznesklasa w opływowych kształtach co i sprząta i gotuje, a w szafie trzyma rogi;)

B., każde wyszczególnienie z osobna:)

sobie:) hym by nie utopili mnie w strumieniu na dyngusa, bym obroniła jeszcze nienapisaną pracę, bym eh, by mama miała rację;)

i by słońce świeciło...

i jeszcze tak banalnym akcentem na koniec... by każdy był szczęśliwy w swoim płaszczu który zakłada i by był on praktyczny, wygodny, przyjemny w dotyku, po prostu

Qualitet...

środa, 4 kwietnia 2007

od dziś zaczynają się powroty...

gotowe, prawie
jeszcze tylko odebrać sfajczony odbiornik tv od nie powiem, ale całkiem całkiem pana naprawiacza rtv,
jeszcze zadzwonić po transport szafy,
pokój jak malowany, mały ale własny ze wszystkimi przymiotami osoby bezdomnej, która odzyskała dach nad głową,
wczoraj zawitałam w domu tylko na obiad i luli,
a dziś mam jeszcze więcej energii, choć nul na dworze,
jutro rodzina w komplecie, a ja mamy nie widziałam od 6 stycznia,
jak to jest,że tęsknie do osoby mi bliskiej, układam pod nią plany działania, a za swoje własne sprawy nie mogę się zabrać, dziwne priorytety sobie stawiam,
odczuwam to jako powinność, z wdzięczności za te kształtowanie mojego tyłka,
ja teraz chcę oddać to co najcenniejsze akurat w tym okresie, mój czas, oddanie, bliskość,
siebie,
jakich wartości nauczyła mnie matka?
że rodzina jest świętością, że brat nie może kłócić się z siostrą, że są rzeczy za które trzeba się poświecić, że nie hedonizm jest prawdziwą drogą do szczęścia,
zaprzecza temu wszystkiemu życie, zaprzecza ze wzmożoną siłą, ale ja nie pozbędę się ideałów które gdzieś we mnie tam głęboko, ale też nie będę umartwiać się i poświęcać po całości, bo efekty idealizacji widzę w oczach mamy, które marnieją z każdym dniem i godziną, tak za te oczy i tylko za te, gotowa jestem poświęcić wszystko.

wtorek, 3 kwietnia 2007

coś leniwie dziś na niebie

Kiedyś się odchudzałam i brałam wspomagacze, ephydrynkę, taką pochodną amfetaminy, chodziłam po niej jak zegareczek, nie wiem nawet ile zrzuciłam, bo to już mnie nie obchodziło, pamiętam tylko jak wieczorem dopadało mnie coś jak depresja, a do tego inne takie problemy jeszcze doszły, nawarstwiało się bardzo, no i któregoś dnia nie wytrzymałam, wzięłam wszystkie na raz, to była najgłupsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłam, choć starałam się zatrzymać to w sobie, to mój organizm silnie mocno się bronił, teraz, na dzień dzisiejszy nie biore żadnych tabletek, nawet jak mnie boli głowa, nie wezmę nawet apapu, bo mam odruch cofania, jedyne co, to pociumkam sobie rutinace, no. A w sobotę samobójstwo popełniła dziewczyna, miała 18 lat jeszcze nie skończone, jak to zrobiła? Nałykała się psychotropów matki. Czym jest desperacja, wiem, bardzo dobrze. Wiem, ale nic takiego mi się nie przytrafi w życiu co miałoby mnie drugi raz do tego popchnąć. Dlaczego ta dziewczyna to zrobiła? W liście ucałowała matkę, ale wypomniała jej wszelkie zapatrzenie we własną bezsilność wobec świata, ojcu wypomniała to, że nic go nie obchodziło, a jej wielka miłość, który miał 24 lata i powiedział, że nie widzi dla nich wspólnej przyszłości...
Mój brat ma szczęście do spotykania dziewczyn z ...określę to ..z problemami, a czemu? Chyba napatrzył się w domu;)
Jak miał 15 lat przenocował koleżankę w tajemnicy, nagle przyjechała policja, okazało się że dziewczynka pobiła się z matka i uciekła z domu.
W podstawówce zakochany był w pewnej Paulinie, ale ona go nie chciała, dziewczyna ani ładna, ani wesoła, taka cicha spokojna... mieli być przyjaciółmi, no cóż, wpadła w kłopoty przez pewnego faceta, brat pospieszył z pomocą, byli razem jakiś czas, ale ona pokłóciła się z rodzicami, też próbowała się zabić, brat ją zostawił, on ma taką tendencję, że jak już czuje się bezsilny to wieje.
Na jego 18 urodziny była Paulina z koleżanką. Nie rozumiałam tego co brat robił, bo wiem że do tej pory mu na niej zależy. kiedy Paulina wychodziła z pokoju, on zabawiał się z jej koleżanką. Kiedy wracała oboje udawali, że nic się nie dzieje. Zapytałam, co on robi? Powiedział abym się nie wtrącała w jego życie. Ok.
Jeszcze dużo dziewczyn przetoczyło się przez jego życie, latały za nim, zadręczały go listami dzwonieniem,przychodziły do niego do domu, on tym bardziej uciekał, choć traktował je... nazwę to szarmancko nigdy nie zakochał się w żadnej po Paulinie, tak tylko się spotykał, dla świętego spokoju i nie tylko...
Ostatnio miał koleżankę Sylwię, która też oczywiście ma problemy w domu, a kto ich zresztą nie ma?
Dwa dni trwała jego znajomość z nią, dowiedział się, że robi sobie sznyty jak kłóci się z rodzicami, miała całe ręce pocięte i nogi.
Jak zapytał się czemu to robi, ona powiedziała, że jej koleżanki też tak robią.
Dziewczyna mieszka w małej miejscowości, gdzie każdy dokładnie każdego zna i lustrują się wszyscy na wzajem, tam tez potworzyły się małe kliki i klany i każda grupka ma swoje własne sposoby działania.
Zostawił ją, teraz ma dziewczynę, co jest blondynką, ma piegi, jest śliczna, dobrze się uczy, wygadana, zna swoją wartość, ułożoną i nie ma większych problemów w domu... na imię ma jak moja siostra, tylko, że on najzwyczajniej w świecie zanudzi się z nią... chociaż kto wie może, brat jest bardziej podobny do mnie niż mi się wydaje... może z nią jednak zostanie, zobaczymy, choć nie on jest jeszcze za młody co to wiek 19 lat dla faceta, ma jeszcze pstro w głowie i jeszcze będzie miał przez następne 10 lat.
Dziwnie rozsuwa się ta granica z tego co ja obserwuję, dziewczynki w wieku 17 lat chcą już zakładać rodzinę, a panowie odwlekają jak się da, no chyba że któryś wpadnie, choć w tych czasach nie istnieje już takowa presja społeczna, by brać ślub, nawet powiedziałabym, że nie wskazane gdy miłości brak. Biedne pokolenie nowe nam się tworzy, biedne.
Czemu poszłam na pedagogikę?
Bo widziałam jak naparzano mojego brata za byle co, jak dostawał pasem jak klęczał godzinami z rękami do góry za nieodrobione lekcje, kiedy jego święte siostry zawsze były chwalone i musiały być idealne, bo bały się,że spotka je to samo. Bo widziałam co dzieje się u sąsiadów, u wujków u koleżanek kolegów. No trudno, na psychologie mnie nie wzięli, na architekturę też, więc mówię wszystkim, że studiuje pedagogikę tylko i wyłącznie dlatego, że inne egzaminy miały za wysoką poprzeczkę.
Rodzina ach rodzina, kocham moją rodzinę nie ma takiej siły na niebie i ziemi, która wypleniła ze mnie to uczucie, nie ma i nie będzie, nawet we mnie choć myślałam, że mi się udało to osiągnąć, a tu nie bo przychodzi chwila refleksji i wiem, że ją kocham.
Nie mam pojęcia zielonego, dlaczego ktoś z kim mieszkam. Ktoś kto mówi, że chce ze mną całe życie spędzić... ich nienawidzi, choć jakbym była na jego poziomie postrzegania, równie dobrze mogłabym taką postawę przyjąć wobec jego familii...
Eh teraz tego nie będę wyjaśniać, ale jeszcze wrócę, do owego tematu, bo mnie właśnie to najbardziej boli.

niedziela, 1 kwietnia 2007

normalizacja...

oj to głowa mnie boli teraz
kwadratowa,
ma cztery kanty, a każdy z ich rozsadza czaszkę:)
a tak poważnie fajnie się wybawiłam, choć chamówę zrobiłam, bo gospodarzowi przyprowadziłam niechcianego gościa, ale ja nie byłam sama w tym przyprowadzaniu, bo ktoś tam jeszcze kogoś dał nam, ale w szczytnym celu,
zimny prysznic rano...
dostałam smsa "długo mam jeszcze czekać pod tym blokiem... mama"
trzy minuty zajęło mi ubranie się, pościelenie łóżka, i zbiegniecie po schodach, ale tylko pochodziłam po podwórku, a po chwili olśniło, że dziś 1 kwiecień, prima aprilis,
może inne słowa są też żartem:)
ale póki co cieszę się nimi:)
piękny dzień
tradycja to kolejna u mnie w domu była, żeby całą rodzinę jakoś ponabierać, każdy coś wymyślał, na każdego,
a żarty można robić było do 24, sporo czasu więc na realizacje, a dzień będzie stracony, gdyby ktoś się nie nabrał
że telewizor się spalił, że przyszedł pan za światło, a mieliśmy dwie fazy jedna tajna, druga oficjalna,
co jeszcze, hym, nie pamiętam, ale wszystko zawsze było odpowiednio przemyślane, bo przestraszyć do szpiku i za chwile powiedzieć prima aprilis:)
jak tak pomyśle mnóstwo, tych mikro tradycji, obyczajów u nas było:)