czwartek, 8 maja 2008

kolory

byłam w domu rodzinnym,
brat wyrósł, nie widziałam go z miesiąc, ale za każdym razem wydaje mi się że jest innym człowiekiem, że mężnieje, i tak pozostanie w głowie tym małym blondaskiem:)
choć jego zachowanie nie zmienia się,
widzi świat tak jak to robił ojciec, na wszystko ma czas, również wszystko samo się jakoś zrobi jakoś będzie, nie ważna przyszłość ważne co teraz i to co jest wokół niego i ci co sa wokół niego,
miał wzór, świetnie chłoną, czy jednak będzie mógł sie z tego wyzwolić?
winobranie zarobiła, zainwestował, wprawdzie nie miał zysku, ale poszedł na prawko, zgubił dowód, nie składa papierów na egzamin bo trzeba najpierw w niosek złożyć, ale i tu jest problem bo mimo iż codziennie jest koło urzędu jakoś czasu nie znajduje, nie pracuje, bo czeka na tel. od ojca kolegi, do szkoły nie musi chodzić bo płaci za nią więc obecność tylko przy egzaminach jest potrzebna, niby ugadał się z dyrektorem,
ratę mandatu za ucieczkę przed policja skuterem i poruszanie się nim bo na oc tez był czas, jedną zapłacił dla komornika... tak nie na poczcie bo po incydencie mówił, ze załatwione, ze zapłacone, a czemu tak mówił, bo ojciec obiecał że mu zapłaci, ale jeszcze kiedy mama była na pokaz, potem się zapomniał, przyszedł komornik, i odsetki, a teraz mimo moich próśb on czeka aż komornik do brata zadzwoni łaskawie...
i tak w kółko,
i tak ciągle, dziś za kołnierzyk chwycę to moje ciele, które ma już 20 lat, i do fotografa i wniosek złożyć, no i do komornika zadzwonię niech przybędzie,
ojciec kosił trawę,
dalej mówi,ze motywacji do życia nie ma...
a ja patrząc na niego widzę w nim teraz więcej motywacji niż w jego całym bycie dwudziestoletnim w którym mogłam go obserwować,
cud, że kosił, cud, że pracuje,cud,że pomyślał o mnie z ziemią, wprawdzie obiecywał 2 hektary na nowa drogę życia z tych 10 co jeszcze zostały a teraz już pewnie
30 arów mi daje na dłoni... to znaczy że pomyślał o mnie pierwszy raz pomyślał o kimś innym niż on, chyba że to taka forma odkupienia grzechów, on po prostu boi się śmierci, boi się bo jest z tym sam nie ma nas, żebyśmy mogli mu powiedzieć że wszystko będzie dobrze, że te wole na szyi to spuchnięty ząb może być wcale nie muszą być przerzuty z tego cholerstwa co mu wycieli niedawno, patrzyłam na niego i powstrzymywałam łzy, zal mi go było, wyglądał jak przestraszony chłopiec, nagle taki malutki i bezbronny, wizja śmierci tak blisko nie jest niczym przyjemnym, nawet jeżeli ma spotkać kogoś tak dalekiemu sercu a jednocześnie tak przepełniającego głowę myśli i świat wspomnień,
ile jest niedokończonych spraw, niewypowiedzianych słów, które bolą,
duszą, ale jak mam się nad nim użalać, zobaczył chwile mojej troski i zaczął znów swoją śpiewkę, ....uciekłam
przez całe te kilometry do domu myślałam o tym, że mama przecież ma raka, że ona cierpi, że nic nikomu nie mówi, że czasem stęknie tylko i zaraz rysuje uśmiech na swoich pięknych zmęczonych oczach, że wizja śmierci jest bliższa nam wszystkim dzięki i przez nią,
nie potrzeba nam słów, siostra pokazała mi opis koleżanki, której matka zmarła: "za wcześnie położyłaś się spać, za wcześnie zamknęłaś oczy, teraz kiedy tak cię potrzebowałam (...)" nie będę cytować całego poematu rozpaczy i żalu, wiem że te wyrazy brzmią w mojej głowie jak przepowiednia,
...........boję się śmierci i staram się nie odstępować na krok mamy, czym jest te jej 44 lata kiedy nigdy nie była szczęśliwa, kiedy nie zaznała miłości, kiedy była poniewierana całe życie najpierw w domu rodzinnym, potem już jako panna żona, nie zaznała bezpieczeństwa, nie zaznała niczego co niezbędne do życia, wyrzekając się siebie względem swoich dzieci,
..........dlatego ja tak bardzo boję się samotności, pustych ścian
dlatego nie znoszę ciszy, i głuchych rozmów,
dlatego tak boje się ryzykować czegoś co mogło być piękne, ale nie musiało, kosztem stabilizacji tej co mam i tej co piję ja wielkimi łykami...
...........ostatnio dopiero odkryłam ze moja siostra jest taka sama jak ja,
od mamy uczymy się ponadludzkiej siły w pokonywaniu problemów, ale też bezradności w sprawie uczuć... uczymy się uciekać.

Brak komentarzy: