niedziela, 25 maja 2008

chociaż wiem co mnie może czekać

jeszcze tylko szybki obiad
młoda kapusta na bigos z koperkiem i śmietaną,
i z kilku liści gołąbki,
deser, truskawy z ubitą na sztywno śmietaną,
...marzyło się dobre żarełko w szpitalu, a tu tylko ziemniaki, których nie znoszę z białą mazią i pomidorowa zrobiona z koncentratu i wody, fuj
Zostałam wysłana jak to później przeczytałam w wypisie "zachowawczo" do szpitala na bity tydzień,
kuli mnie ,badali serce, 2 razy dziennie ktg, a poza tym straszna nuda... inne panie umilały sobie czas przywiezionym z domu telewizorem, albo radiem, ja miałam po mojej poprzedniczce stertę gazet, mamo to ja, naj i innych szmatławców, wyposażyłam się tylko w sudoku i krzyżówki,
tak jakoś tydzień przetrwałam, integrowałam się z mamuśkami, pilnowałam noworodków, kiedy mama szła się kąpać, albo nie dobra na fajkę w toalecie,
rozmawiałam z tymi co jeszcze czekały, dzieliłyśmy się przeżyciami, doświadczeniami...hehe ciążowymi oczywiście, i tak jak to baby potrafią,
odsypiała straszne noce, kiedy to moja kruszyna nie dawała mi spać wiercąc się, a ja dodatkowo walczyłam ze zgagą...idealny sposób spanie na półsiedząco, choć raz dostałam reprymendę od położnej, ze dziecko przyduszam i muszę jakoś wytrzymać, skoro nie pomagają mi żadne środki, ciekawe dlaczego taka mądra jest,ponieważ jest to najgorsza rzecz jaka towarzyszy mojej ciąży, uporczywe palące drapiące ognie w przełyku, co przy zbyt niskiej pozycji spania mogły by wydostać się na zewnątrz,
pani wiekowa, ale może jeszcze tego nie doświadczyła, miała łyse dzieci,
nie słuchałam jej dotleniam moją kruszynkę za dnia, spacerując wdychając przez okno powietrze,
a noc mi ratuje tylko ten półsiad....wrrr więc żaden babsztyl nie będzie mi mówił co mam robić,
okazało się że jestem okazem zdrowia, ze tryskam energią a dzidzia jak najbardziej rozwija się poprawnie, a mój lekarz który mnie wysłał okazał się ordynatorem, wiec nikt nie śmiał kwestionować mojego pobytu w tym miejscu,
bardzo dobry doktor przestraszył się że mi się omdlała, ze mam napady duszności i ze nogi mnie swędzą na tzw cholestazę, której jedyny objaw to swędzenie nóg,
a wg mnie to po prostu za duszno miałam w mieszkaniu, ponieważ cały czas słońce świeci, a jeszcze bez śniadania mogłam być to mi się omdlało, wiec ekg nie było konieczne , a nogi to zwyczajna wzmożona w ciąży wrażliwość na cholerną chlorowaną wodę, albo wykwity łuszczycy, z którą zmagam się na głowie, choć jeszcze nie miałam takowych na nogach, tylko na rękach pojawiały się 0,5cm plamki..choć na nogach nic nie mam nawet śladu po drapaniu nocnym nie zostaje, bo drapię się kostkami dłoni,
dziś taki trochę obrzydliwy blog dla co poniektórych.
Teraz jestem w domu wracam do codzienności, już zdążyłam być na ognichu, ale samochodu nie mogę prowadzić, bo kołysanie na sztywnych amortyzatorkach pobudza moją dzidzię do działania, wierzga nogami i fikołki robi:)
gdzie będę rodzić? chciałabym tam w wojewódzkim, ale daleko i tata nie będzie mógł być non stop przy maleństwie, a tu mam 7 minut na pieszo do szpitala wiec nawet jak wody mi odejdą to spokojnie dojdę do szpitala, tam miałam cudowna opiekę, tu nie wiem co mnie czeka bo na różnych forach różne rzeczy czytałam...ale to co mama to inne zdanie.

Brak komentarzy: