środa, 4 czerwca 2008

taki prywatny wróg

właśnie oglądałam rozmowy w toku, jakiś archiwalny odcinek z Agatą Mróz, dziś zmarła jest strasznie parny dzień, który praktycznie przespałam w przerwach czytając oznaczenia budowlane, symbole, bocząc się jeszcze na męża o jakąś pierdołę, ile tragedii się zdążyło rozegrać, kiedy mi tak uciekł dzień,
śliczna dziewczyna, szczęśliwa, dopiero co urodziła córeczkę, zmagała się z białaczką, cała Polska trzymała za nią kciuki, nie powiodło się coś, i już jej nie ma, ale walczyła,
śmierć jest blisko każdego z nas, nawet nie wiemy jak bardzo nas dosięga,
kiedy bliska ci osoba zmaga się z rakiem nie wiesz jak jej pomóc, obserwujesz jej reakcje,postępujesz taktownie wedle jej przyzwolenia,
rak jest straszną chorobą,dopada po cichu, nie czuć bólu,dopiero z czasem,
co gorsze ból fizyczny czy strach przed śmiercią,
ojciec przychodził do mnie płacząc ze już umiera, potem okazało się,że to rak prostaty i wystarczy tylko operacja i lekka chemia, leżał we Wrocławiu, nie odwiedzałam go ani razu, brzydziłam się go i brzydziłam się tego,że on teraz użala się nad sobą a z mamy kpił kiedy raka piersi u niej wykryli,wiec był sam i pewnie płakał,ja nie wierze w jego łzy,
po operacji miał na ta chemie jeździć, nie jeździł, napił się i skasował auto, po rozprawach dostał kuratora i 2500 mandatu, kłamca sprzedał 2 hektary ziemi bo mówił że mandat będzie 10 000zł bo auto nie miało oc i ze za ten alkohol, okazało się że musiał te 2 hektary oddać za długi, rozprawy były grubo później, na chemie nie jeździł i wyników nie robił, na ślubie w marcu dobrze się bawił i energią tryskał, jak zwykle musiał zabłysnąć strzelają focha i na piechotę wracając do domu na Wieżę, ostatnio go widziałam miał powiększoną szyję, jak przy śwince, spuchnięty znów płakał że ma przerzuty,a ja chciałam powiedzieć że mam to gdzieś,że to jego kolejne teatralne wystąpienie, nie przeszło mi przez gardło,
ale żyję ze świadomością że może umrzeć,
.......niedawno ciotka zostawiła,męża który od lat torturował rodzinę, pił, zerował na nich, wyprowadziły się ona i córka, i próbowały zacząć życie od nowa, ciotka znalazła partnera, też wykryli u niej raka, i jeszcze wzięła sobie babcie do mieszkania pod opiekę a babcia już praktycznie jest rośliną, córka buntowała się na partnera, bo matka przestała na nią przelewać swoje uczucia, dziewczynka od zawsze była oczkiem w głowie...i co się stało, pewnego dnia dowiedzieli się że zmarł janusz, tatuś i ojciec ten od którego uciekły, w swoim zafajdanym mieszkaniu, w zgniliźnie i smrodzie, nie wiem jak nie wiem kiedy nie wiem na co, nie pytałam, nie byłam tez na pogrzebie, w końcu wujek tez dał nam popalić, jak małe byłyśmy tam na wakacje się jeździło (źle zrobiłam że nie byłam, bo to solidarność z nimi),
..........kiedy się dowiedziała od razu wyobraziłam sobie ojca jak umiera sam ze swym syfem, zapłakany i zapity, widziałam jak leży, na tej rozwalonej kanapie, a w kuchni gnije resztka smalcu i suchy bochenek, tak wtedy zrobiło mi się źle,
zarzucam sobie że jestem złym człowiekiem, że uciekam, i póki co będę uciekać od tej zgnilizny na Wieży, priorytetem mojego życia jest, pomóc mamie, ściągnąć ją do Polski, wspierać pomóc w leczeniu, a co jeśli ona podejmie walkę, przyzna się przed sobą i przed światem, że musi walczyć, i i tak umrze???? Tak jak umarła Agata Mróz?
mamę kocham, ojca obwiniam,
a rak czai się wszędzie... dziadek w końcu też zmarł na raka ..krtani. jego ojciec tak samo.
wydaje mi się że jeśli mnie to spotka, a jest to możliwe wg statystyk lekarskich, będę silniejsza, a te guzki co mam na węzłach chłonnych pod pachami zniknęły wiec rak to nie był z pewnością, może jakiś tłuszczak,
póki moja mam będzie na tym świecie będę o nią walczyć, a kiedy będzie na świecie moja córka to ja zyskam też powód do tego by walczyć o swoje życie by widzieć jak dorasta, jak wychodzi za mąż i jak będzie miała swoje dzieci, bo jeśli wcześniej umrę to tych wszystkich chwil byłoby mi żal.

Brak komentarzy: