środa, 17 stycznia 2007

więc krzyczę...

Powiedz mi czym dla Ciebie jest grzech, powiedz, rozkazuję Ci... kim ja jestem...

jesteś jak myśliwy który upatrzył sobie ofiarę, tropił ja mając jeden cel skonsumować,próbował wielu sposobów, miał talent, był wyjątkowo dobry w tym co robił.. Co się okazało ...

Zwierzyna przestawała być tylko zwierzyną (jak w milczeniu owiec), rodziła pewien smak w jego ustach, bliżej nie opisany, piękny. Miała swój zapach,dotyk, swój własny dźwięk, myśliwy tak o niej myślał, tak czarował, aż udało mu się ją zdobyć.

Złapał ją w sidła, delektował się każdym kawałkiem jej ciała, smak pokrywał się z tym co miał w głowie... rano obudził się i był z siebie dumny, szczęśliwy, pełen nowej energii do życia, ten stan trwał chwile, ale nagle pomyślał co ja mam robić, ... jej już nie ma, jej już nigdy nie będzie.

Zamyka oczy... Poradzę sobie jestem najlepszy, jestem szczęśliwy, jestem .. i mogę wszystko, poszukam nowej zwierzyny, szukał, szukał, było pusto, nowe zwierzyny były piękne, okazałe, miały delikatne mięso, ale miał problem, bo w ustach czuł wciąż ten smak, nic nie mogło go nasycić, tęsknił za nim, szukał ale to nigdy już nie było to samo. Powrócił do swego szarego życia i tęsknił...

Była sobie pewna dziewczyna, była ambitna, ale leniwa, zamykała się w swoim pięknym świecie, żyła tak jak żyła i żyła niezupełnie, kroczyła droga w nieznane, napotkała mężczyznę, związała się z nim na dobre i na złe...

Sen przerodził się na nowo spotkała mężczyznę który był jej utracona nadzieją, na to że jednak jest ktoś taki jak ona, ze ją zrozumie, wierzyła, że on jest drugą jej częścią, i choć był daleko, był bliski i choć nie istniał, istniał aż za bardzo, tęskniła, marzyła. Chciała dotknąć, bo kochała dotyk, pytała wiec o szczegóły, pytała o życie jego, chciała poczuć jego smak, powoli klarować zaczął jej się plan, bo nie było rzeczy niemożliwych. W końcu dużo już doświadczyła jak na tak krucha postać, dużo płakała, dużo tęskniła i dlatego tworzyła te swoje stany świadomości pięknej i niedostępnej, ciche oazy dające nadzieje na jutro.

Nadzieja się spełniła wraz z jego przybyciem. On był tym wszystkim co sny jej dawały. Zauroczył ją słowem duszą oczyma, ona patrzyła jak w obraz, marzyła o jego szepcie do ucha, o cieple jego wydechu, o głosie z którego piła piękne słowa, zaczynała czuć się szczęśliwa, musiała go doświadczyć, co zrobiła...

Pewnego dnia pojechała anonimowo,... patrzyła co on robi stała daleko i obserwowała, było dużo ludzi. A on dalej był piękny, chciała się zbliżyć wiec zaczęła robić to co on, chciała by oprócz uczuć połączyło ich coś jeszcze, pasja dążenia szare życie, ale to było tylko złudzenie to prysło jak banka, a ona została sama jak palec a tego zawsze się bała, że będzie sama. On pogrążył się w cielesności, a ona rozpadła się na kawałki i przestała istnieć, już jej nie było. A on był szczęśliwy i zapomniał...

KONIEC

Brak komentarzy: