niedziela, 6 maja 2007

chcę być pewna kierunku po którym każesz mi iść

nadziejo matko głupich,
karmisz mnie bzdurami, karmisz po kąciki warg,
po końce palców u dłoni drżących z niepewności,
za co mnie karzesz, okrutna kiedy mówisz, że mogę
znów zanurzyć się w poznanie, jak dziecko które nie widziało nic
poza własnym podwórkiem,
zamknięte w jego czterech ścianach,
kiedy mówisz, że nie potrzebna była ta cała moja dorosłość,
te 15 lat z życiorysu, kiedy na siłę podnieść z ziemi się próbowało obolałe życiem ciała rodzicieli samemu świecąc przykładem nieskażonego piękna,
do czego to zaprowadziło...
nie, nie jestem krucha, nie, nie jestem naiwna, nie, nie jestem delikatna,
wulgarność moją domeną, a i o zgrozo przeplatana z idealizacją..
tak, tylko kochać lub nienawidzić
kontrasty smakują najbardziej memu podniebieniu czarnemu, ale czy umiem przekroczyć ten próg?
tylko i wyłącznie jak pewna będę,
nie jestem,
a tak mało do tej pewności potrzeba,
dowodu, namacalnego, kroczącego nie po moim cieniu lecz po każdym centymetrze mojego ciała skończywszy na wszystkim tym co myśleniem zwą.
Dowodu utopionego gdzieś głęboko w tych oczach, tych co nic nie chcą powiedzieć, milczą kpiąc, i tylko dla zabawy kształtującym słowa, dla zasmakowania przygody. Nie chcę przygody na tydzień, nie takiej co i rok będzie trwała, ale życie by stało się przygodą, życie,
jednak nie sama,
bo to samotność wrogiem moim największym, to ona linią, progiem,
przewodniku weź mnie za rękę, a oddam wszystko co śmiem zwać moim światem, oddam, jako że taka jestem, ucz mnie oddychać, a ja oddam to co najcenniejsze a czego nikomu nie dałam...

Brak komentarzy: