wtorek, 29 maja 2007

sondaż

co to znaczy nie znikaj?
czy to słowo rzucone od niechcenia, ot w przestrzeń,
nie rozumiem
nie rozumiem ciszy,
jak w jednej sekundzie można zmienić zdanie,
ostatecznie?
czy mam je gonić?
ale co jeśli nie mam przyzwolenia, a wszystko na to wskazuje(?)...

dwie kopie suplementu dyplomu... po co mi, ale wezmę
angielską i niemiecką, tak aby mieć dwie furtki,
ktoś mi kiedyś powiedział, że rozważny człowiek powinien mieć przynajmniej trzy furtki,
pierwsza ta nakreślona dniem, marzeniami, tym jaka jest w chwili obecnej twoja sytuacja, druga to plan awaryjny, gdy się wali i pali, tu można ewentualnie odstąpić od aspiracji i trzeba iść na ugodę,
trzecia furtka to "rsd" (ratuj swoją du... - w wolnym tłumaczeniu), chwytaj się wszelkich desek ratunku,
ale przy tych trzech ewentualnościach nie należy zapomnieć o jednym, o swoich marzeniach i tu są takie dodatkowe drzwiczki,malutkie, ale jakie zgrabne, nimi przechodzisz jak twoje życie się ustabilizuje, a co robisz za nimi? oczywiście: realizujesz te marzenia.
Życie bez marzeń jest jałowe, tracisz motywację, tracisz nadzieje, tak więc ten kto pozwala umrzeć marzeniom gasi ogień który tli się przez życie z różną intensywnością.
Czemu o tym piszę?
A to taka słodka tajemnica.

poniedziałek, 28 maja 2007

Brak tytułu

mam wrażenie że coś się skończyło, że coś utraciłam, ale co
czy mogłam coś stracić, skoro nic nie miałam
czy mogłam biegać po obłokach, gdy tak naprawdę wiedziałam o ich strukturze,
czy możliwym jest nadawanie znaczeń niechcianych?
a co to znaczy gdy ktoś chce, gdy artykułuję inne słowa jak szepczą jego myśli
jak domaga się jego cała osobowość, temperament zmieszany z doświadczeniem życiowym, ale co ta mieszanina może sugerować, czy zawsze ma racje?
czy to właśnie jest dobre?
a jeśli tak, to dla kogo?
czy dla niej samej, a czy biorąc pod uwagę inne czynniki, czy można chcieć poza wszelkimi regułami?
tak,
ale wtedy popada się w skrajności,
a co jeżeli
znika tożsamość, w obliczu krzywdy?
nie własnej cudzej, to czy warto o nią zabiegać?
a jeśli nigdy nie było tej tożsamości?
albo jest, ale właśnie taka marniutka mizerna,
a jeśli nie umie się powiedzieć dość tym upokorzeniom, które są upokorzeniami tylko w obliczu lustra.
tak, dziś zrobiłam krok do przodu, który jak mi się wydaje w tej sekundzie, a jest 23.15, że jest milowym wstecz.
jak daleko obawa może być nie adekwatna do myśli, albo wręcz przeciwnie, jak powieść przeczytana 1000 razy, czytelna jasna, bez niespodzianek, to wszystko pokaże jutro, pojutrze tydzień w przyszłości miesiąc rok, deska od trumny,
a czy potrafisz realizować swoją filozofię życia, poza tym, że zastanawiasz się jaka ona jest, to czy potrafisz iść tą ścieżką, tą
jako właśnie ten.........
..................................obraz
jako ty?
taki kot, taki ciepły czarny kot
który wie czego chce ale nie wie nic,
i błąka się po własnych ścieżkach,
a może te ścieżki ktoś też zna, tylko odwiedza je o innych porach dnia i nocy.
co z tym zakrętem?
nie, koniec, nie przesadzam, wole jasne sytuacje,
nie zwódź mnie losie okrutny bo wytargam za ucho.
ps. teraz mam internet w "przenośni myśli.blog" i "biznesie." , a "wprost. co w duszy gra" zakaz dostępu. to w woli tłumaczenia, skromnego ale jasnego dla mnie. nie koniecznie innych osób, zapewne też jak całość treści w tym dniu, na tej stronie.
złapała mnie burza, pamiętam jak nocami wracałam, i błyskało się w górach daleko to było, ja chciałam być pod skałą, w terenie i dotykać deszczu, który wlewa się przejściem do jaskini.
koniec wspomnień. idę.

prelekcje

czego się nauczyłam przez weekend?
- jak obsługiwać się lustrzanką
- jak grać kolorami by modelować twarz przy portretowych zdjęciach
- że cyfrówka konica minolta jest do...piiiiip (cenzura)
- co to jest blenda
- jak nie chrzanić zdjęć architektury
- jak robić zdjęcia aktu
- jak robić portret psychologiczny modela
- jak ustawiać f
- że traktując przedmiotowo model można stworzyć dzieło sztuki
- jak robić zdjęcie by nie prześwietlić
- czym jest ciemnia i aparat z rureczką
- że można zremiksować depeszów
- że projekt do szkoły można napisać w pół godziny
- że ponoć świetna ze mnie modelka
- że jak skończę szkołę i będzie kontynuować swój kierunek do mgr to czeka mnie tylko latanie z tabliczką, precz z giertychem, żądamy podwyżek, więc dobrze że nie będę pedagogiem
- że serce ma się tylko jedno
- że raz w życiu ma się szansę
- że nie warto rezygnować z marzeń
- że..........muszę myśleć zanim działam
- że "."

czwartek, 24 maja 2007

Rozum i serce wieczorową porą

- wyjdź, aż nabierzesz dystansu,
wynoś się,
- ale sęk w tym, że ja nie chcę,
nie możesz tego robić tylko dlatego,że jestem takie podobne do ciebie,
w każdym centymetrze myśli,
w każdym kroku, spojrzeniu,
w przeszłości i walce z nią,
w cieple słów,eh nawet budowaniu,
- tak i jeszcze w smakowaniu,postrzeganiu zapachów, barw i kształtów,
dlatego boję się ciebie
- nie możesz żyć beze mnie, a ty dobrze o tym wiesz
- wiem, więc odejdź
- ale zabijesz też mnie
- czasem trzeba tak zrobić
- ale dlaczego?
- dlatego, że nie mogę ponosić konsekwencji za coś co jest tu, za coś co dotykam,
a ciebie nie dotykam, patrz ściana...
- ale na ścianie wyryte jest hasło
- wierzę........pamiętasz pełnia.........
- jak możesz wierzyć skoro to robisz?
- a to dlatego bo mam nadzieję, że się nie zatrzymasz, nie odwrócisz, nie pójdziesz
że umiesz walczyć serduszko, że chwycisz mnie mocno za rękę i powiesz swoim
ciepłym głosem: źle robisz, teraz ja prowadzę!
i ja tobie zaufam, i będę czuć się bezpiecznie,
bo tylko tego mi brakuje
- ale słowami mnie zabiłaś
- czyli nie chcesz?
- sam sobie rozumku odpowiedz na to pytanie
a czy jesteś gotowy oddać mi życie?
- tak, w każdej kropli wody, która płynie we mnie
mówiłem ci że potrzebuje tylko pewności, tak sobie pomyślałem, że skoro w twojej naturze skorej do uniesień, znajdzie się choć ciut ciebie, która mnie odnajdzie, bo jesteś ideałem z każdą wadą i zaletą, moim ideałem, bo wiesz, każdy rozum ma swój własny, i skoro już ciebie znalazłam i teraz pozwolę ci odejść, to.......
- no właśnie
więc dalej cie nie rozumiem
- ratuj
- twoje zaganiane neurony?
- nie,
mnie!
...............................................i tu koniec, bo ani serce ani rozum nie wiedziało,że cierpią na śmiertelną chorobę, i że nie ma już czasu... i że nie ma już nadziei

niedziela, 20 maja 2007

to nie zmierza w dobrą stronę, bo nawet słońce tak czarno świeci...

"Głupia suko(...)"
i za moment dociera drugi sms...
"Udowodniłaś, że jesteś dla mnie zerem, nikim"
....a wszystko z jednego powodu
na imprezie wyciągnęłam fajki, które przecież dzień wcześniej rzuciłam definitywnie i ceremonialnie na wielkiej łące spaliłam "ostatniego".
a może to prawda....?
bo nawet nie mogłam się powstrzymać od kupienia kolejnej,
w dniu kiedy miałam nie palić pierwszy raz, po tym kilku tygodniowym powrocie do nałogu,
widziałam się z ojcem i nie będę przytaczać treści rozmowy,
bo nie w tym sens,
brat narozrabiał, ale to też nie ma znaczenia,
rozbiłam fundusz, ale to taki drobiazg,
a na koniec na podsumowanie dnia przy kasie powiedziałam...
- proszę podać mi jeszcze tą paczkę papierosów...
pokazałam że jestem słaba,
ale czy że jestem suką?...
Boże, czy ten schemat z domu ma się powtórzyć?
co ja mówię
przecież właśnie się to stało, to się dzieje, i nie łudzę się że ma to się zmienić, a może...
a może jestem rozhisteryzowana,
może tylko panicznie boje się przyszłości?
to jest dokładnie to samo, to co przeżywała mama,
powiedziałam sobie że poczekam, zbadam jeszcze raz na nowo tego człowieka, z którym spędziłam przecież te kilka lat, dzień i noc w zdrowiu i w chorobie,
że obadam go na nowo, bo i on jest całkiem inny, nie jest rzeczą niepojętą przemiana,
niepojętą jest, w jakim kierunku....ona zmierza.
Przecież wcześniej tak właśnie myślałam o sobie,
więc co w tym dziwnego, nikt nie potrafi mnie zrozumieć, nikt,
a ja wiem, że uciekanie od problemów jest tak samo toksyczne jak tkwienie w nich i próba ratowania tego co się sypie za wszelką cenę. Powtarzam: wszelką!!
Co mam powiedzieć, że jestem szczęśliwa, że przez noc zapomniałam,
po raz kolejny o poniżeniu, o takim strasznym poniżeniu.
Czemu mam zapomnieć?
Co ja robię.
To się nie zmieni,
bo nie wierzę już w nic, a i zapominam jak się cieszyć z poranka.
Mam się bać tych dwóch twarzy? Dwóch tak skrajnych spojrzeń?
to mój świat, nikogo tu nie wpuszczę, mogę tylko o nim opowiadać,
to również taki element wychowania liberalnego,
gdzie wolność, wolnością, a serce na uwięzi.
Wiem że potrzebuje pomocy, nie będę o nią żebrać, chcę teraz po prostu zniknąć, unosić się na tej ciepłej tafli jeziora, gdzie uszy nic nie słyszą, a oczy widzą przez powieki blask promieni. O bo bym zapomniałam, uciekam tylko wtedy kiedy jeszcze nie jest za późno, kiedy można bez krzywdy i większych szkód w ludziach i rzeczach, pójść tam gdzie nogi mnie niosą. Ale naważone piwo wypijam do dna, choć smak jego zbyt gorzki, to jest cała prawda o mnie.

piątek, 11 maja 2007

czym jest identyfikacja?.......

więc tak,
ile w tym prawdy
chłopiec...........całkiem w wieku młodszego brata
w dłoni zrywka z jogurtem i chlebem i jeszcze innymi produktami .........całkiem normalnie
dłoń prawa wypełniona po brzegi monetami o tym samym nominale,
a serce co kryje, czy właśnie...... prawdę?
opalony, z plastrem na głowie.....
ubrany porządnie, ale jak tu sądzić,
jak oceniać, w końcu
wiem również czym głód jest, czym światło w lodówce..........
choć ubrana byłam porządnie a ubranie wiekowe po mamie, czy z wystawek niemieckich od ciotek i wujków,
nikt nie zauważał, nikt nie ganił, nie szydził, a ja........... mistrz kamuflażu, nikt nie wiedział co wewnątrz czterech ścian się działo, nikt, tego mnie nauczono, tego zakłamania,tego milczenia, ciszy wszechobecnej, gry pozorów,

więc stoi i błaga,
klęka prawie,
......bo mama ma raka
.......i jeść nie mamy co
błagam o choć cokolwiek do jedzenia,
macha mi zrywką i monetami przed nosem,
raka..........hym u mnie oboje mają rodzice, u mnie też źle było, ale czy były potrzebne te wszystkie cierpienia wtedy, czy gdybym wtedy te kilka lat wstecz nie doświadczyła dna, byłoby mi teraz lepiej? czy byłabym tym kim jestem? czy też byłabym na prostej choć schizowatej ścieżce? podziwiam,że ktoś o pomoc umie prosić..........tak w oczy ja nie umiem,
ze zrozumieniem, tej paniki w głosie, tych oczu wymownych, ze zrozumienie sytuacji klęski, bezradności, rozpaczy, stałam jak wryta,
zamiast słowo wymówić, patrzyłam, trwało to wieczność choć chwilę,
co z tego że dałam wędkę, co z tego, czy o taka pomoc tylko chodzi,
wiem z autopsji, że nie
wiem że tu duch głoduje najbardziej, to on rządny wsparcia
więc proszę mi tu nie mówić.......
z całym szacunkiem do komentarza ostatniego, że będąc na krawędzi drogowskazy nie potrzebne, przewodników odrzucać należy,
czy jeżeli on upadnie.......on ten chłopiec....,to podniesie się, tak jak mi się swego czasu udało? czy jeżeli pozwalając temu zagubionemu dziecku iść na oślep bez wsparcia, dobrze czynimy?
..........on poszedł
zniknął
zapewne nigdy go już nie spotkam, ale co dalej, sumienie mnie gnębi,
nawet jeżeli to nie było prawdą.

niedziela, 6 maja 2007

chcę być pewna kierunku po którym każesz mi iść

nadziejo matko głupich,
karmisz mnie bzdurami, karmisz po kąciki warg,
po końce palców u dłoni drżących z niepewności,
za co mnie karzesz, okrutna kiedy mówisz, że mogę
znów zanurzyć się w poznanie, jak dziecko które nie widziało nic
poza własnym podwórkiem,
zamknięte w jego czterech ścianach,
kiedy mówisz, że nie potrzebna była ta cała moja dorosłość,
te 15 lat z życiorysu, kiedy na siłę podnieść z ziemi się próbowało obolałe życiem ciała rodzicieli samemu świecąc przykładem nieskażonego piękna,
do czego to zaprowadziło...
nie, nie jestem krucha, nie, nie jestem naiwna, nie, nie jestem delikatna,
wulgarność moją domeną, a i o zgrozo przeplatana z idealizacją..
tak, tylko kochać lub nienawidzić
kontrasty smakują najbardziej memu podniebieniu czarnemu, ale czy umiem przekroczyć ten próg?
tylko i wyłącznie jak pewna będę,
nie jestem,
a tak mało do tej pewności potrzeba,
dowodu, namacalnego, kroczącego nie po moim cieniu lecz po każdym centymetrze mojego ciała skończywszy na wszystkim tym co myśleniem zwą.
Dowodu utopionego gdzieś głęboko w tych oczach, tych co nic nie chcą powiedzieć, milczą kpiąc, i tylko dla zabawy kształtującym słowa, dla zasmakowania przygody. Nie chcę przygody na tydzień, nie takiej co i rok będzie trwała, ale życie by stało się przygodą, życie,
jednak nie sama,
bo to samotność wrogiem moim największym, to ona linią, progiem,
przewodniku weź mnie za rękę, a oddam wszystko co śmiem zwać moim światem, oddam, jako że taka jestem, ucz mnie oddychać, a ja oddam to co najcenniejsze a czego nikomu nie dałam...

sobota, 5 maja 2007

był chyba maj...:)

a co jest teraz?
co za stan emocjonalny?
jest mi obcy, nie wiem nie potrafię go opanować, nazwać,
po raz pierwszy w życiu,
co to za stan?
kiedy, nie bawi mnie liść, nie bawi mnie serek waniliowy,
co to za stan kiedy przesyt we mnie słodyczy z zewnątrz, bo mój korpus otula, jak para wodna zamknięta w termosie, co unosi się i skrapla, ale nie wypływa na zewnątrz, szczelnie zamknięta, nie ma prawa uciec,
co jest tą mgłą, tym powiewem wilgoci, ciepłej,
co kieruje moje myśli na jedną drogę, jaką? przecież też niej nie znam...
ja zawsze trzeźwa, ja umoralizowana z zewnątrz, z samego wierzchołka, badać chcę wszystko, dotykać, każdy kamień na tej drodze, każdy odgłos, szept, każdy cień nawet najmniejszy,
co to za uczucie które zgubnie pozbawia mnie równowagi i orientacji, której i tak nie mam,
czym, że jesteś,
dostanę dziś na nie odpowiedź.
czy próba się powiodła pierwsza, z tysiąca innych,
trudniejszych, prawdziwszych, pisanych piórem życia?
ta pierwsza malutka ilościowo, a jakościowo przewyższająca szmaragd.
co ma być to będzie, tak
ale wcale nie muszę się z tą dewizą pogodzić, z jej sensem merytoryczny, bo nie zapomnę tego uczucia, dziwnego po całości we mnie nawet gdy każda z dróg pokazuje przeciwny kierunek,
nie zapomnę,
teraz czekam cierpliwie.:) płynę.

czwartek, 3 maja 2007

przepraszam za wszelkie literówki i dys....;)

jest moim wewnętrznym spokojem, jest śmiechem dzieci na dworze, głosem aut, ptaków, jest zbieraniną dźwięków zjawisk, które jako całość nie znaczą nic, ale każde z osobna tworzy swoją historię,

jak na obrazie upadek ikara gdzie to, jak pani w szkole tłumaczyła wszystko dzieje się swoim rytmem pomimo jakiejś tam tragedii,

już od dziecka pytałam jej co jest dobre, a co złe, pytałam jak mam kochać, jak nienawidzić, ona mi mówiła jaką drogą mam iść,

jest jak ta zielona butelka w kształcie lejka, i ta walcowata tuż przy niej z jaśniejszego szkła, które nieświadome swego wtórnego przeznaczenia, czekają na los, pełnią swoją funkcje wbrew logice, ale ładnie dopełniają przestrzeń, bałagan konturów i starych książek,

jest wszystkim co nie drażni poczucia estetyki, nie budzi sprzeciwu, co daje ogarnąć myśli... jest myślami, jest ich harmonią, spokojem, jest odkrywaniem czegoś nowego,

a może przesadzam, może to zwykła ucieczka od rzeczywistości, która pozwala mi kochać góry bez ich dotykania;)

to może lepiej opisać, drogę, spacer, słońce, krzesło, nikt nigdy nie pytał, nikt nigdy nie chciał zanurzyć się w moje postrzeganie, nikt, co się zmieniło? ja się zmieniłam? nie. zawsze byłam na granicy? zawsze, choć obojętność odgórna nauczyła mnie dystansu, pokory,

czemu...

dlaczego ja, teraz kiedy pogodziłam się z szarością?