środa, 9 kwietnia 2008

rozważania nad...hym ...nad czym?

:) cała masa okropieństw dopada mnie, taką estetkę niezmąconą rzeczami ziemskimi,
gdzie do tej pory obłoczki pod stopami, i takie tam,
rzeczy ziemskie... zmieniałam pieluchy mojemu dziadkowi, smarowałam gnijącą piętę, którą potem mu wycieli, wycierałam jego szyję całą w flegmie bo miał raka krtani i rurkę mu wstawili,
ale jest coś takiego, że to wszystko nie dotyczyło mnie to była obca osoba, nic strasznego nic, bo to nie ja, najgorsze było patrzenie na jego cierpienie, kiedy nic nie mówił, a bolało, kiedy każda kosteczka go bolała, kiedy krzyczałam że kupę zrobił w pieluchę, a on płakał bo nad tym nie panował, a ja młoda byłam, 18 lat, he 19 lat raczej, kiedyś próbował wstać i upadł, nie zdążył do toalety, znalazłam go rano zmarzniętego, obrobionego położyłam do łóżka, wymyłam, ale jęczał, okazało się ze złamał biodro, ale po jakim czasie długim, rodzina mnie z nim zostawiła, i kazała sobie samej radzić, nikt nawet wielce zaabsorbowana babcią teraz ciotka, która ma pretensje ze nikt jej nie pomaga przy babci, ze nie zabiera jej, a z babcia mniej trudności do przejścia, ja miałam wtedy oboje, ale babcia jeszcze chodziła, co jest straszniejszego stać się na starość dzieckiem, czy stać się niewładną rośliną z trzeźwym umysłem, tak dziadek miał trzeźwy umysł... największa kara jaka mógł go doświadczyć Bóg do tego by go potem uświęcić, karą... za to że znęcał się nad rodziną, że bił do krwi swoje dzieci, że bił babcie, eh ja nie o tym chciała, lawina myśli mi się sama nasuwa do głowy,
jeszcze o czymś wspomnę co dręczy, brat miał pas dostał na 18 urodziny od przyjaciół ze wsi, taki śliczny wyglądał jakby się uśmiechał,
pewnego dnia auto go potrąciło, uciekł ten co to zrobił, wiadomo kim był, ale nikt tego nie ruszał... bo on się nie przyznawał...
a pies duży wilczur sparaliżowany od pasa w dół. jakże się męczył biedna psina, wyła z bólu... i co na dole dziadek na ganku pies, włóczył nogami zdzierał skórę to tkanki chrzęstnej, zdzierał, ropiało, zakładaliśmy mu śpiochy, opatrywaliśmy rany, zdzierał zębami wył, a brat uciekał z domu, nie patrzył, uciekał, uciekał, gdzie tylko wzrok może ponieść najdalej od tego domu, a jak wracał nawet nie patrzył na pas, nie pozwalał go uśpić, choć ten się męczył, płakał,żeby pies żył, zima była wiec on mówił, że jak będzie ciepło to pies na dworze będzie, na święta zjechała rodzina, każdy marudził że śmierdzi, że pies robi pod siebie, że go won z domu, wiec biedny wylądował w garażu, zimnym ciemnym, raczej szopie, dostawał tylko jeść, nikt nie przychodził go potrzymać za łapę, nikt, ja tez nie, bo płakałam, bo nie mogłam patrzeć jak cierpi...
aż w końcu przyszła pani Zenia pielęgniarka i podała mu lek na wszystkie jego bolączki, nikt się też nie odważył psa zakopać, dopiero kuzyn się wkurzył i do kubła na śmieci go wyrzucił,
czy to nie okrutne czy to nie straszne
czy to drogi czytelniku nie godzi w twoje poczucie etyki?...
a co z odwagą, co ze zjawiskiem rozproszonej odpowiedzialności.....
jeżeli coś nie dotyczy ciebie, jeżeli ktoś nie wytknie ci palcem że to jest twoja sprawa, nie wytknie ci, że ty odpowiadasz .... to, co zrobisz....
co robisz??
nie chce słuchać, że każdy z was inaczej by postępował,że każdy był by inny, jakże przykładowy...............
miałam pisać o ciąży ale odbiegłam drastycznie od tematu
więc wracam
rzeczy które mnie nie dotyczyły fizycznie zamykałam do kwestii moralno etycznych, do cierpienia bólu myśli poglądów poczucia działaniowego
rzeczy które doświadczam na sobie przerastają mnie,
kopanie dzidzi, uczucie szczęścia i bólu zarazem, niby nic a tak wiele, ciągłe palenie w przełyku, to że odrzuca mnie od jedzenia, to że mimo wszystko do słodyczy ciągnie bo mam za niski cukier, to że siedzę w domu i wariuje, to że mam hemoroidy to że rozstępy mnie nie oszczędziły mimo usilnej walki z nimi, to że tyłek mam jak szafa, nie dorosłam jeszcze do własnych problemów, żyłam czyimiś, bo tak łatwiej, łatwiej też doradzać innym, a sobie nawet w najbardziej błahych sprawach nie potrafię,
użalam się tylko nad sobą, siebie nie słucham, nie kiwam głową, od siebie się odcinam.

Brak komentarzy: