poniedziałek, 3 kwietnia 2006

kocham Cię i dlatego muszę to zrobić

Drogi czytelniku to mój ostatni blog. Jeśli kiedykolwiek się pojawię to pod innym pseudonimem.

Jak ja głupia sądziłam, że pisane mi jest szczęście. Nienawidzę tego Świata. Wracam do poprzedniego życia. Tam gdzie teraz jest mój brat. Czemu stamtąd uciekłam? Bo tam tylko nienawiść, i zakłamanie, które przesyciło mnie na wskroś. Byłam na detoksie. Był nim Andrzej. Myślałam, że coś dla niego znaczę, że COŚ DLA NIEGO ZNACZĘ. Myślałam...

Jestem tak samo parszywa jak te bagno w którym grzęzłam.

Zabiorę kwiaty, bo on nie lubi kwiatów, aż go biała gorączka brała jak prosiłam żeby podlał. Wezmę jeszcze ten komplet naczyń, bo pożyczyłam go tylko od mamy. Chętnie bym mu zostawiła, ale mama dostała go na gwiazdkę. Pierwsza rzecz, z której tak naprawdę się ucieszyła (dobry pomysł miała moja siostra, bo ja tak banalnie, jak zwykle kosmetyki i to przeciw zmarszczkom. Żebyście widzieli minę mojej mamy, myślałam, że mnie udusi).

Oczywiście moje kochane książki, których wcześniej chciałam się pozbyć na allegro. Bo kogo obchodzą w dzisiejszych czasach książki o depresji, strachu, które sączą niezagojone jeszcze rany, kogo interesuje album malarstwa, co dla mnie był pamiątką zdrady, jak miałam „własny kurorcik” (ja naiwna, przecież wtedy miałam już nauczkę, że ludziom nie można ufać, zwłaszcza bliskim). Teraz ufam mamie i tylko jej, choć sama też nie radzi sobie z życiem, zresztą jak ma sobie radzić skoro kazałam jej jechać tam na zachód, że będzie dobrze,bo tam więcej zarobi. Kazałam , a ona mnie posłuchała tak jak pies ufa swemu panu, kiedy ten wiezie go na uśpienie. To jest rzecz, której sobie nie wybaczę. Ktoś powie, że przecież mama ma własny rozum,ale ja powiem jedno. Ona mnie zastąpiła, bo ja nie mogłam wytrzymać. Przecież, sama mogłam zarabiać na swoje życie, tym bardziej, że matka poświęciła swoje już w momencie gdy przyszłam na świat, czego nie mogę powiedzieć o ojcu, choć mówił że przecież nas kocha to pił na potęgę i pozwalał, żeby mama wypruwała sobie flaki, a on pił kawusie i czytał gazetkę. Chciałam, żeby mama nie kochała jak wracała zdyszana z pracy, co w zamian słyszała, że jest kurwą, że puszczała się w rowie. Jak więc miała mnie kochać. Chciałam więc zasłużyć na miłość.Robiłam wszystko, rąbałam drewno paliłam w piecu, obiad porządek, itd czasem jeszcze się uczyłam,oceny miałam świetne, bo przecież muszę być idealna, muszę być najlepsza ,żeby ktoś... mnie pokochał. Siedziałam cicho i patrzyłam, jak mama wyżywa się na najmłodszym dziecku, bo słabe i nie odda. O takich karach jak widziałam jako gówniarz teraz uczę się na pedagogice. Mama jednak była dobra i jest, bo wiedziała co to obowiązek, a to my jesteśmy jej parszywym obowiązkiem. Ona jest tam sama, poniżana,traktowana jak gnój. Skąd wiem, bo byłam dokładnie w tym samym miejscu co ona. Niemcy nie traktują Polaków jak ludzi, zwłaszcza schwarzarbeiterów, bo są na niższych prawach, i myślą, że my nie mamy własnego życia,że pochodzimy z innego świata. Oprócz tego, że sprzątałam 16 domów w tygodniu(teraz to robi mama), opiekowałam się starszą kobietą ,więc wiem co mówię. Nie doświadczyłam choćby odrobiny ludzkich uczuć, zawsze pozostaje bariera. Boże jak ja tęskniłam wtedy do Andrzeja, znosiłam wszystko z godnością bo wiedziałam, że wrócę do niego, że mnie przytuli. Chciałam wrócić idealna, więc odmawiałam jedzenia, kiedyś zachorowałam na anoreksję, potem miałam bulimię,ale to długa historia. Z czego nie da się całkowicie wyleczyć, a w głowie już na zawsze pozostają myśli, że jest się czymś ohydnym , że chcę być idealna. Kiedy bulimia miała ostry obrót kupowałam tony żarcia i słodkich i kwaśnych suchych i mokrych. Zamykałam się w stodole i jadłam, jadłam (nie potraficie sobie wyobrazić jaki żołądek jest pojemny, potem rzygałam, i znów jadłam. W bulimię wpadłam po tym jak mama koleżanki zobaczyła jak schudłam, potem się popłakała, bo jednak mnie trochę lubiła. Wówczas zareagowała mama, bo przecież zaczęłam wstyd po ludziach przynosić. Nie ważne ,że brzuch miałam przyklejony do kręgosłupa, tak się wygląda jak równo dwa miesiące nic się nie miało w ustach. Jadłam tylko dla pani Róży. Bo pierwszy raz ktoś zapłakał nad moim losem. Jadłam i wymiotowałam, jadłam i wymiotowałam. Z czasem coraz więcej i więcej. Aż przytyłam z 42kgideału stałam się obrzydliwą masą 70. Teraz ważę ok 60, bo to dla Andrzeja, wszystko dla niego. Ale tamto za mną. Jestem tym czym byłam. Kłamstwo, że ludzie się zmieniają

KOCHAM CIE dlatego wyprowadzam się, nie chcę zniszczyć ci życia, ani Ciebie, zasługujesz na lepsze...

Brak komentarzy: