tamten incydent dawno rzucony w niepamięć :)
stworzenie mojego pokroju gniewa się góra 12 godzin
a co w Polsce słychać...
hym poza tym że od lotniska kierowca cham kazał mi latać do jakiejś budki z biletami, bo mu się nie chciało sprzedać mi biletu, i to nie tylko mi takie problemy stwarzał,
potem w tym że autobusie dosiadła sie do mnie pewna starsza sympatyczna dystyngowana pani, która ni stąd ni z z jakiegoś innego powodu zaczęła mnie wypytywać o u uroki Anglii widząc jeszcze nie odklejona nalepkę na moim bagażu
odpowiadałam zdawkowo, co przypłaciłam wysłuchiwaniem historii na temat tego jak to owa pani za czasów swej młodości musiała w Belgii wygłosić referat w języku rosyjskim, do czego zmusił ją dyrektor, a ona ni w ząb nie umiała tego języka, nie no może w stopniu komunikatywnym jedynie ale nie na takim poziomie by później uczestniczyć w dyskusji, ta zawiła historia brzęczała w moich uszach przez 3 przystanki a urocza starsza pani wysiadła koło sklepu z winami i w to właśnie miejsce się udała...
i jeszcze coś, czego byłam świadkiem,
miałam jeszcze 2godziny na mój autobus z Krakowa do Jeleniej Góry, siedziałam wiec na dworcu pks w przytulnym dość bufecie pod względem wystroju i takich tam, popijałam pycha kawusie, a tu weszło sobie dwóch Anglików i chciało zamówić jedzenie, szczęka opadła mi do samej ziemi, bo bądź co bądź, ale w Krakowie i to na dworcu... żeby nikt nie znał języka, nawet na takim poziomie by się dogadać co do zamówienia, eh ręce opadają, cała załoga owego bufetu z kucharzem włącznie stała jak banda baranów i dogadywała się na migi z zniecierpliwionymi mężczyznami.
po 8 godzinach męczarni w autobusie na miejscu przywitał mnie moje kochanie z bukietem róż... i już poczułam sie najszczęśliwszą osobą na świecie....
a teraz... a teraz czas wziąć sie za swoje obowiązki:
- w weekend nowe studia:)i znów tylko że 6 godz, a nie 8 godzin tłuczenia się do Katowic
(byłam odebrać mój dyplom:) he i wiem jedno że za tymi paniami w sekretariacie łezka mi się z pewnością nie zakręci w oku za te parędziesiąt lat kiedy to będę wspominać każdego po kolei z mojego pierwszego doświadczenia przynależności do grupy studenckiej... a tak byłam odebrać ten dyplom i co zobaczyłam... że mam na nim bardzo dobrą ocenę:) tak racja że za prace miałam 5 ale za jej obronę 4+, a tu jeszcze średnia dochodziła za egzaminy do ostatecznego wyliczenia i byłam pewna że z oceną 4 ukończę tą szkołę:), nawet jak się pomylili, to jakże się cieszę z tego powodu, bo nikt już mi tam nic nie będzie zmieniał:) )
- jeszcze ta przeprowadzka do nowego mieszkania, ale to jak teraźniejsi właściciele znajdą sobie tą swoja wymarzoną kawalerkę na parterze
- no i od następnego tygodnia zamierzam ruszyć w poszukiwaniu pracy, takiej Polskiej, takiej co umożliwi mi jakiekolwiek bytowanie w tej naszej rzeczpospolitej, wykluczam sklepy i hipermarkety, no chyba że na dziale budowlanym:)
może na klęczkach uda mi się na staż gdzieś wbić, do jakiegoś biura projektowego,
jak nie to będę musiała zrobić użytek z dyplomu:) co wcale mi się nie widzi... co oceniasz mnie czytelniku???? że po co mi to było???? po co te lata szkoły, skoro teraz będę robić coś całkowicie innego?
a wiec jaki procent społeczeństwa wykonuje wyuczony zawód???? hym?
a dla mnie była to szkoła bycia dobrym rodzicem dla moich przyszłych dzieci, które uwzględniam gdzieś tam w przyszłościowym planie 10ięcioletnim:)
tak ta szkoła nauczyła mnie jak być asertywnym, jak się komunikować;) hym wszechstronnej wiedzy liznęłam, a jakże użytecznej w tych czasach, czego jeszcze... hym bezwzględnej tolerancji, i wypośrodkowania empatii:)
tak i za to wszystko jestem wdzięczna
a teraz przede mną nowy rozdział życia
życia w którym będę się spełniać w każdym centymetrze mojego, jeszcze słabo ukształtowanego mózgu, życia w którym będę odpowiedzialna za kreowanie tylko mojego świata i nikogo więcej
tak
i to właśnie mi odpowiada,
życia w którym będę mogła sobie pozwolić na bycie dziwakiem i na popełnianie błędów,
życia w którym mogę wybić się na pierwszy plan i gdzie będę miała szansę na awans społeczny.
nie............
to nie jest materializm.............
to jest właśnie ten wyższy poziom bytu
to jest szczęście płynące z samorealizacji:)
czwartek, 27 września 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz