środa, 19 lipca 2006

"metoda na głoda"

Taki uczciwy ten mój misiu taki słodziutki. Popatrzyłam na niego, dziwnie się
zachowywał podszedł do mnie przytulił, kontem oka spoglądając na nią. Nie odwzajemniłam jego uścisków, zresztą zebrało mi się nagle na wymioty. ”Czerwony jak cegła...” ale nie z mojego powodu. Nie słuchałam nigdy matki. Ile mądrości w jej słowach, ale kto słucha człowieka, który daje rady, a sam nie potrafi sobie poradzić, teraz też wiem dlaczego.

Może dopiero zaczynam rozumieć prawa ludzi, czemu się nie mogę z nimi zgodzić, czemu nie mogę pogodzić się z tym co rządzi mężczyzną. Może rzeczywiście on mnie kocha, ale ja jestem na co dzień i po prostu się znudziłam. Swoją drogą to działa w dwie strony, tylko, że to ja wychodziłam z inicjatywą żeby coś zmienić. Jestem i o to chodzi. Może jakbym zniknęła to by zrozumiał.

To jednak nie możliwe, a ja sama wpycham go w pułapkę, ale nie pogodzę się z myślą, że to nie ja jestem tą, o której na samą myśl podnosi się mu poziom testosteronu i adrenaliny. Nie jestem głupia jak to on myśli,przebywając z kimś na co dzień zna się go na wylot. Taka jest prawda niestety. A w domu przytuli tak owszem ale raczej jak znudzony tatuś córcie. Tak zazdrosna jestem, w końcu to już 1,5 roku jak jesteśmy razem...a może to już za długo?

Owszem też się oglądam za innymi. A właśnie. Gdybym tylko wiedziała gdzie jest moja wielka miłość ta prawdziwa jakiej doświadczyłam, jedyna osoba za którą życie bym oddała, to czy czułby się tak bezpiecznie? Gdybym wiedziała że zawsze pozostanę obiektem pożądania i miłości, to owszem próbowałabym zapomnieć, to byłoby łatwe zważywszy na to, że kobieta woli oazę bezpieczeństwa (oczywiście jak już się wyszaleje). On tą oazą nie jest, a ja myślę z kim to mogłam być szczęśliwa. Kiedy się wraca do wspomnień? Tak właśnie gdy wali się grunt pod nogami.

Tak jest moim pierwszym, a ja prawie jego. Na początku traktował mnie jakby wyszedł na przepustkę z wojska po trzech latach celibatu, z czasem zmieniło się, byłam maszynką do zaspokajania codziennych żądzy ,( z resztą ja też go tak traktowałam z małą różnicą, gdyż mój celibat trwał 20 lat, a id uspokoił się po tygodniu ) potem to już nawet się zakochał trochę, zwłaszcza że chciałam skończyć związek w którym nie byłam traktowana poważnie, doszły jeszcze problemy w domu tak u mnie jak i u niego, chłopak chciał wreszcie pójść na swoje, a ja tym bardziej. Więc zamieszkaliśmy razem. Siostra rozstała się z chłopakiem po dwóch latach, a ten powiedział do misia, że jeszcze zacznie się oglądać za innymi, wtedy misiu nic nie odpowiedział. Jak wracałam z nim z pubu stwierdził, że jak się kogoś kocha to nawet się o tym nie myśli nie dostrzega innych kobiet bo jest ta najważniejsza. Oj głęboko mi jego słowa zapadły w pamięć. A teraz cóż ma znaczyć to że właśnie się ogląda i że podnieca się ale nie na mój widok. Kurw... nienawidzę go, albo znienawidzę, na skraju jestem wytrzymałości. Gdzie mój Łukasz żebym mogła się zemścić. Żeby też kogoś pożądać tak jak to było dawniej, nikogo tak nie pragnęłam jak jego, aż pojawił się miś i stał się rzeczywistością, a marzenia, hym odstawiłam na bok.

Nie kocha mnie mój miś tak jak na to zasługuję a ja go też szaleńczą miłością nie darzę. Jakie to ma rokowania na przyszłość? Kiepskie. Poczekam aż się spełnią marzenia tak i misia i moje. Z pewnością nie będę mu blokować drogi do szczęścia. Poczekam...

wtorek, 4 lipca 2006

sąsiedzi

Dziwni ci moi sąsiedzi. Jeszcze nie było 12, napuściłam wody do wanny, uwielbiam zanurzyć się cała, co prawda jest trochę mała ta moja oaza spokoju, ale leprze to niż nic. Zdjęłam ubranie i powoli wchodziłam do wody o temperaturze chyba z 50 stopni ciepełka... a tu nagle ktoś wali do drzwi krzyczy coś na korytarzu, nie ważne, nikogo nie ma w domu pomyślałam i nie przerywałam sobie jedynej przyjemności na którą mogę sobie pozwolić. Uspokoiło się trochę, choć jak to w bloku wszystko słychać, echo niosło pukanie i wrzaski pod innymi drzwiami. Chyba nikt nie otwierał drzwi.

Dobra godzina odpoczynku, a na korytarzu awantura. Słychać głosy mężczyzny tak ok 30 lat i kobiety, ten dobrze rozpoznałam, pani Reksiowa, skrzeczący głos który jak pianie koguta budzi rano pod oknami wyśpiewując: „hej ho hej ho na spacer by się szło” maszerując z pieskim przez osiedle. Wielka awantura szamoczą się oboje, ona krzyczy że on jej jajkami w okno rzuca kiedy jest ciemno, on znowu że zatłucze tego psa bo hałasuje i spać się nie da. Tłuką się, przeklinają.Reszta sąsiadów wybiegła interweniować, więc mężczyzna puścił panią, która go prowokowała im on bardziej wściekły to tym z wyższej półki odpyskówka była. Wyszedł furiat z bloku, iskry za nim leciały, a ona żaliła się jaki to z niego potwór, nie dobry, że bije, śmiercią grozi. Swoją drogą dziwne bo poznałam w swoim krótkim życiu osoby katowane, bite i poniżane, ale one raczej nie miały sił na sprzeczki i waleczność, a tym bardziej na forum mieszkańców. Cóż okazało się z jej wywodów jedno, że owa pani jest teściową tego pana, i tak im sobie sielankowo życie płynie.

7.

Siedziałem w pokoju. Dzień jak co dzień. Wróciłem z pracy trochę później, bo trzeba zobaczyć, czy jeszcze rodzinka żyje, zwłaszcza, że niedaleko mieszka. Teraz będę miał spokój na następny tydzień( zresztą inni raz na rok zadzwonią i tak też jest dobrze). Tak „usamodzielniłem się”. Po co? Kiedyś i tak trzeba by było. A tak, to całkiem fajnie się mieszka. Mieszkanko 26 m na dwie osoby to całkiem nieźle, gorzej jak powarczymy na siebie, tzn. głownie ona warczy.

Lubię jak jest taki spokój w domu, wszystko ma swoje miejsce i czas. Dziewczyna studiuje siedzi w domu jak mnie nie ma, teraz, na wakacjach zwłaszcza, ja mam prace. Czasem ciężko jej zrozumieć, że ja wracam zmęczony,pracuję przecież od 7 rano. Potrzebuję ciszy spokoju i czasu dla siebie,ale ona i tak mi mówi, że w pracy mogłem zająć się sobą. Ciągle tylko słyszę że nie poświęcam jej uwagi... przecież wszystko co robię jest dla nas, ja tak zarabiam na naszą przyszłość. Ona nic tylko pretensje. Przestała się uśmiechać,rzadko się odzywa, nie mówiąc już o rozmowie, wypomniała mi że ja nie zwróciłem uwagi że zmieniła makijaż, że codziennie szykowała się na mój powrót żebym tylko na nią uwagę zwrócił żebym tak sam z siebie z prawdziwym nie udawanym, nie zmęczonym głosem powiedział że jest śliczna i że kocham tylko ją, że nie zauważyłem nawet że kupiła sobie nowe bluzki żeby mi się spodobać. Nie będę przecież zwracał uwagi na takie duperele, wygląda przecież jak wygląda, w ciuchach, czy bez, znam ją przecież. Przesadza. Powiedziała nawet że schudła dla mnie już pięć kilo, ale ja też mam to gdzieś. Kocham ją taką jaka jest, a jak chce się odchudzać to tylko dla siebie. Trochę się duszę od tych jej ciągłych zarzutów, a ja przecież nic nie robię. Wymyśla sobie i tyle, to chyba z nudów, mogła by się czymś zająć to miałbym święty spokój. Niech idzie tam u jej ojca remont trzeba skończyć ale nie ona woli siedzieć i patrzeć się w ścianę. Jej sprawa. Ja umiałbym się zająć czymś na jej miejscu. Jest bardzo wkurw... jak tylko popatrzę się na jej siostrę, to mnie najbardziej denerwuje, to prawda lubię sobie popatrzeć na ładne proporcje, ale to przesada. Przecież to ją kocham, to z nią jestem więc o co chodzi, z resztą to absurd, przecież patrzeć mogę na kogo chcę. Nikt nie ma prawa tego mi zabronić. Powiedziała że nie o to chodzi, że to sposób jak mierzę jej siostrę przy jej obecności, że się zapominam, że jej już tak nie pożeram wzrokiem, że pamięta jak pierwszy raz się na nią patrzyłem i że to było właśnie w ten sposób. Ten temat naprawdę stał się już nudny i dla mnie, i dla niej. Najdziwniejsze jest to że jak kupiłem jej dzisiaj róże i chciałem zabrać na wycieczkę zarzuciła mnie podejrzeniami, coś w stylu że to w formie przeprosin za to że w nocy przesadziłem, albo też że jej siostra mnie zaraziła energią i postanowiłem coś wreszcie zrobić, a co, więc na ten zamek chciałem ją zabrać, nawet słodko na nią mówiłem, a uzasadniała to tym że to ona wcześniej mnie na siłę wyciągała z mieszkania albo z propozycjami wychodziła a ja tylko nosem kręciłem. Doprawdy nie rozumiem tych bab. Wszystko im przeszkadza.


Więc tak tylko dodam jakby ktoś się nie domyślił że ten tekst pisała kobieta (mężczyzna nie robi takich wywodów a z pewnością szkoda byłoby mu zaśmiecać tymi bredniami komputer).

Więc jeszcze tylko, że istnieje ładnie ubrana w słowa piramida Maslowa, która tylko porządkuje formalnie to co jest w sercu każdego człowieka, że kobiety mają inne potrzeby jak mężczyźni, dlatego są konflikty.Kobieta woli akceptację, poczucie że jest atrakcyjna pod dwoma względami, też 100% poczucie bezpieczeństwa, mężczyzna zaś swoją wolność wyboru, swoją funkcję.

Daję więc Ci wreszcie Twoją wolność kochanie. Nie będę ci nic wypominać, choć nie wiem czy to jest dobre wyjście, gorzej, bo z teorii wiem, że to na pewno nie jest dobre wyjście (ale jestem oportunistką ,czego przykład miałeś wczoraj w nocy, i nie mam siły walczyć). Szkoda tylko że jeszcze ani razu nie próbowałeś zrozumieć moich uczuć ani tego skąd one pochodzą tak wiem ty byś powiedział że ja twoich tak samo, masz odpowiedź na kilka pytań jak chcesz kieruj się do źródła i naucz się wreszcie widzieć, słyszeć i czuć, PROSZĘ. Jak ja mam cię kochać jak ty mnie „przestałeś”...?

poniedziałek, 3 lipca 2006

Skażeni

Weszła do sklepu szybkim krokiem. Nawet nie spojrzała mu w oczy, z opuszczoną głową powiedziała

- Dzień dobry panie Jarku. Czy już ktoś przyszedł? - Patrzył na jej twarz.
Po chwili ciszy odpowiedział jej swoim niskim, spokojnym, głębokim głosem

- Witaj, wejdź do środka, dziś będziemy sami.

- Jak to? Przecież tyle roboty.. - podniosła głowę i zapominając o swej postawie szarego człowieka obrzuciła go pytającym spojrzeniem

- Nie możemy, to ja pójdę.

- Przecież to w niczym nie przeszkadza,oboje jesteśmy tu w konkretnym celu... prawda? Wejdź więc do środka, do biura i nie marudź!

W sklepie panowała cisza, dobiegały tylko głosy roześmianych przechodniów z ulicy. On podszedł do drzwi i przekręcił zamek. Potem powoli ruszył do biura. Dziewczynie zamarło serce. Podążała za nim krok w krok, teraz jest bez wyjścia, nie zna dobrze tego mężczyzny, widywała go na spotkaniach w sprawie pamiętnego referendum. Powierzchownie łączyło ich wspólne przekonanie o tym, że trzeba się pozbyć pewnej osoby z pewnego stanowiska, różnica była jednak w celu. On jako przedsiębiorca chciał wyklarować swoja drogę do zysku, ona walczyła z pobudek ideowych (zresztą to całkiem normalne u takich "człowieczków", którym dopiero życie ma otworzyć oczy na rzeczywistość).
Wszedł do biura, przyciemnione światło małej lampki na biurku otulało jej ciało, była wpatrzona w monitor komputera.

- Widzę jednak, że chyba nie będę potrzebna, pan wszystko już przygotował, ten plakat w całej swej okazałości wystarczy.

- Mylisz się. Teraz ty mi zaprezentuj co potrafisz. Powiedz co takiego zrobiłaś od ostatniego spotkania. Sekretarz dał ci przecież odpowiednie pisemka.. - zaśmiał się ironicznie.

- Panie Jarku nie przyszłam tu po to, żeby pan robił sobie ze mnie żarty. "Nie pan zresztą pierwszy mnie tak traktuje, ale czemu, na więcej mnie stać? Kiedyś wszyscy docenią moją wartość. Tylko dla niektórych będzie już za późno. Potrafię się mścić, choćby kosztem wszystkiego co kiedyś miało dla mnie sens, potrafię.. ktoś mi powiedział że dzięki mnie uwierzył że istnieją dobrzy ludzie, jednak za nim to usłyszałam, właśnie dzięki tym których kochałam stałam się tym co widać, nie ma we mnie nic z człowieka, nic .. trochę za późno mój drogi, a tak w cudzysłowiu to powoli zaczynałam cię kochać, choć nie wiedziałam co myślisz. Rozumiałam. Jak to powiedzieć, może ból, może niedosyt szczęścia.. tak właśnie o to chodzi. Ty myślałeś tak jak ja. Fatalista we własnej osobie mój drogi. Za późno mi to powiedziałeś.. tyle wtedy miałam Ci do zaoferowania.. Panie Jarku teraz panem się zajmę. Proszę kontynuować ..".

Wyprostowała się po chwili, odsunęła swe długie, sięgające za łopatki, trochę zniszczone, tlenione blond włosy do tyłu. Jej spojrzenie obojętnie tkwiło w ekranie komputera. Jeszcze tylko przełknęła ślinę i powoli niezręcznie na klawiaturze zaczęła wystukiwać treść oskarżeń, z jaką zdążyła się już zapoznać. Starała się żeby słowa trafiały do serc mieszkańców tejże metropolii.

A on przyglądał się jej palcom, nadgarstkom, powoli, bez chwili przerwy śledził tor jej postrzępionych kosmyków włosów kołyszących się na wietrze z małego wiatraczka stojącego tuż obok warstwy papierów. Zaczynając od czoła rysował jej twarz zapamiętywał każdy szczegół, piegi na policzku i nosie, różową lekko przygryzioną jej wargę, długą, biała szyję, jędrne piersi, opalone ramiona. Utkwił wzrok na karku. Siedział za nią. Oddech stawał się coraz szybszy, coraz głębszy... przerwała pisanie.

- Co pan robi? -ockną się z letargu.

- Podziwiam twoją pracę..

- Tak, naprawdę?

- Tak. Hymm,.. więc na czym to skończyliśmy?

Wtedy zadzwonił jego telefon. Nie odbierał.

- Czemu pan nie odbiera? - uśmiechnęła się. On wyjął telefon z kieszeni.

- Tak słucham? Tak, nie słyszałem!! Od dzisiaj. Daj spokój. Jak zwykle przesadzasz! Dobra, skończ już, my tu pracujemy... Idę! - wyszedł z biura trzymając w ręku kluczyk od drzwi wejściowych.

Do pokoju, gdzie siedziała dziewczyna weszła kobieta. Wysoka, postawna zadbana o krótkich ciemnych włosach.

- To moja żona.

- Miło mi. - dziewczyna wstała i w powitalnym geście wyciągnęła rękę, kobieta zlekceważyła ją.

- Witam. - powiedziała do dziewczyny od niechcenia. Potem zwróciła twarz do męża.

- Idziemy porozmawiać!! - wyszli na zaplecze. Dziewczyna nie mogła skupić się na swojej robocie. Dobiegały ją wrzaski. Ktoś wybiegł trzaskając drzwiami. Słyszała jeszcze jak kluczyk przekręca się w drzwiach.

Po chwili ciszy wrócił on. Stanął w drzwiach. Głowę miał pochyloną choć oczy wpatrywały się z dziwnym wyrazem w dziewczynę. Na ustach pojawił się delikatny uśmiech.

- Ciesz się że całe życie przed tobą, nie pakuj się nigdy w coś co będziesz potem żałowała. Jesteś piękna i do tego zdolna, rzadki okaz ktoś powinien się o ciebie zatroszczyć - serce jej waliło jak słuchała tych słów, nikt nigdy jeszcze nie sprawił że płonęła.. Wiedziała że on ma do niej inne podejście niż do członków zebrań, myślała jednak że traktuje ja jak gówniarę która nie ma prawa głosu. On był również pośrednią przyczyną dla której uczęszczała polną 6, gdzie mieściła się mała klitka opozycji. Chciała mu coś udowodnić, a jednocześnie sobie. Zapatrzona jak w bohatera, on jedyny wydawał się kompetentny, on zagrzewał do walki, z rozsądkiem łagodził wewnętrzne spory.. Tak, to chyba zaczynało być coś więcej..

CDN